- Kim jesteś i dlaczego mnie budzisz?- zapytałam nie podnosząc głowy z poduszki
- Wstawaj, jeżeli nie chcesz przespać całego dnia.- odezwał się męski głos
Pff, jeszcze czego. Tak fajnie mi się spało.
- A jeżeli chcę? - zapytałam
- Przysięgam, że jak zaraz nie wstaniesz i się nie przebierzesz to ci pomogę.- i już wiedziałam, że to Harry
- Po co? - jęknęłam siadając na łóżku
- Impreza jest.- uśmiechnął się
O nie. Nie, to nie jest dobry pomysł.
- To nie jest najlepszy pomysł. - powiedziałam
- Rozerwiesz się trochę. Jest piątek przecież. - nalegał
- Ok, ale dlaczego ci tak zależy? Chyba się we mnie nie bujasz co? - zgodziłam się w końcu
- Nie, ja nie. Niall by mnie zajebał.- powiedział
Stop, powiedział " ja nie". Ja pierdolę.
- Możemy pogadać tak na poważnie? - zapytał
Nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi. O czym mógł chcieć ze mną gadać.
- Jasne.- odpowiedziałam
- Ty na prawdę jesteś taka ślepa i nie widzisz jak Louis na ciebie patrzy?- zapytał prosto z mostu
Zakrztusiłam się śliną, gdy to usłyszałam. Nie wiedziałam, jak na to odpowiedzieć.
Nie codziennie się słyszy takie rzeczy.
- Mówisz poważnie?- spojrzałam na niego
- Znam go i widzę takie rzeczy. Nie gadaj, że nie zauważyłaś jaki jest dla ciebie gdy nie ma Eleanor. Widzę też jak ty się na niego patrzysz.- odpowiedział
Miałam mętlik w głowie. Chciałam zaprzeczyć, ale wiedziałam, że nie ma sensu.
- Jeżeli nie wierzysz, to mogę ci to łatwo udowodnić.- uśmiechnął się lekko.
- Dobra. Eh, zaraz będę na dole.- westchnęłam
Harry opuścił mój pokój, a ja nadal zdezorientowana siedziałam na łóżku.
Chyba zaczynałam zdawać sobie sprawę, że się zakochuję. To wszystko jest takie pojebane.
Ostatni raz byłam zakochana mając czternaście lat , czyli ponad cztery lata temu . Miałam wtedy cudownego chłopaka, ale los miał dla nas inne plany. Jesienią 2009 roku zdiagnozowano u niego białaczkę. Dawali mu góra pół roku życia. Cały czas byłam przy nim. Na każdej chemioterapii. Danny był najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała i nie mogłam patrzeć jak cierpi. Kazał mi być silną, dla niego i nie poddawać się. Pamiętam dokładnie jego ostatnie słowa. Powiedział, żebym obiecała, że będę kiedyś szczęśliwa, a on patrząc na mnie z góry, też będzie. Zostało mi po nim zdjęcie.
Jego ostatnie zdjęcie przed tym jak usłyszeliśmy diagnozę. Robione u mnie w pokoju w Mullingar. Z tyłu jest podpisane: Daniel Foster 15.04.1994-23.03.2009. Mimo tego, że obiecałam być szczęśliwa wcale nie jestem, a już trzy miesiące po jego śmierci znienawidziłam życie. Wszystko za sprawą jego starszego brata Jaydena. Najpierw pomagał mi przejść przez to wszystko. Kiedy otrząsnęłam się po śmierci Danny'ego rozkochał mnie w sobie. To uczucie nie było tak silne jak do młodszego Fostera, ale wystarczyło, żeby zabrał mnie na imprezę do swoich kumpli. Wiedziałam, że to nie są jacyś porządni goście. Alkohol lał się litrami, ale ja nie chciałam pić. Poszłam do łazienki, żeby umyć twarz. Gdy wróciłam, zobaczyłam, że mój "chłopak" obściskuje się z jakąś laską. Zabolało. Gdy mnie zobaczył, momentalnie wstał i wygonił tą dziewczynę. Krzyczałam, że nie chcę go już znać, a wtedy on wziął mnie mocno za rękę i wyprowadził z klubu. Razem z jego kolegami znaleźliśmy się na tyłach. Zaczął się do mnie zbliżać. Niebezpiecznie zbliżać. Zgwałcił mnie, a potem pobił.
Po tych wydarzeniach obudziłam się w szpitalu. Chciałam umrzeć i być razem z Danielem. Jayden prawdopodobnie siedzi teraz w więzieniu.
To wspomnienie znowu odżyło, ale wiem, że teraz nic mi nie grozi. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, żeby przyszykować się na imprezę, na której może wszystko się zmienić. Włosy związałam w koka i związałam czarną bandamką. Pomalowałam się i przebrałam się . Zabrałam jeszcze moją skórzaną kurtkę, telefon i portfel i zeszłam na dół.
- No wreszcie.- zaśmiała się Hay
Uśmiechnęłam się tylko. Tym razem na imprezę idziemy w pełnym składzie. Eh. Przez całą drogę to klubu słuchałam muzyki na słuchawkach. Po pięciu minutach dojechaliśmy. Ten sam klub co wcześniej.
Miejsca też te same. Na dobry początek zamówiłam coś mocniejszego. Nie zamierzam dzisiaj pić, więc ten jeden mocniejszy drink musi wystarczyć. Po tym jak kelner przyniósł zamówienia, ruszyliśmy na parkiet.
- Gotowa?- szepnął mi na ucho Harry
Kiwnęłam głową. Yh, on chce mi pokazać, że Louis coś do mnie czuje, ale ja w to wątpię.
Wstaliśmy i odeszliśmy tak, żeby nikt nas nie słyszał.
- Jest jeden sposób. Zatańcz ze mną i obserwuj jego reakcję. Jeżeli jest tak jak mówię, to będzie zazdrosny.- wyjaśnił
- To nie wypali, ale ok.- odparłam
Wróciliśmy na środek parkietu gdzie większość tańczyła. Nagle jakby na złość muzyka zmieniła się na powolną. Odetchnęłam i zaczęłam tańczyć z Harry'm. Co jakiś czas spoglądałam na Louisa tańczącego z Eleanor i kurwa. Było widać, że jest cholernie zazdrosny.
- Widzisz?- zapytał Harry
Ja pierdolę. W pewnej chwili, chyba zadzwonił telefon Eleanor, bo powiedziała coś do telefonu, potem do Louisa i wyszła. Byłam ciekawa gdzie, ale to w sumie nie moja sprawa. Postanowiłam usiąść i chwilę odpocząć. Zamówiłam kolejnego drinka. Wiem, że mówiłam o jednym, ale muszę coś wypić.
- Zatańczysz?- zapytał w pewnym momencie Louis
- Jasne.- zgodziłam się po chwili.
Chciałam z nim pogadać, a to jest w sumie najlepsza okazja.
- Gdzie ci uciekła Eleanor?- zapytałam gdy byliśmy na parkiecie
- Do pracy.- odpowiedział
- Ona coś dużo pracuje.Praktycznie jej w domu nie ma.- powiedziałam
- Nie mów, że ci to przeszkadza.- zaśmiał się
- Wcale.- uśmiechnęłam się
Powoli zbliżał się do mnie. Kurwa. Wiem co on chce i pragnę tego jak cholera.
Delikatnie złączył nasze usta, a ja poczułam, że unoszę się w powietrzu...
:3 Rozdział moim zdaniem trochę zbyt długi, więc napiszcie jak uważacie. Oczywiście jeżeli czytacie, to zostawcie coś po sobie :)