sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 15

Haylee i ja przez cały czas miałyśmy głupawkę. W sumie, nawet nie wiem dlaczego. Śmiałyśmy się ze wszystkiego. Harry ledwo wytrzymywał.
- Nie liczcie, że jeszcze kiedyś po was przyjadę, wariatki.- powiedział
A my co? W śmiech.
- Przesadzasz.- dopiero po chwili mogłam mówić
- Wcale nie.
W salonie jak zwykle zbiorowisko. No a Niall w kuchni. Jakżeby mogło być inaczej. Oto mój kuzyn w naturalnym środowisku. Do tego jeszcze Hay.
Poszłam do Louisa.
- Hej.- pocałowałam go w policzek
Chłopak pociągnął mnie za rękę tak, że po chwili siedziałam mu na kolanach. Och, jak uroczo.
- Widzę, że się nie gniewasz za rano.- powiedział rozbawiony
- Nie. W sumie, przestałam po tym jak dostałeś moją szpilką.- wyszczerzyłam się
- Sugerujesz, że to, że mnie bolało cię ucieszyło?- spojrzał na mnie dziwnie
Prawdopodobnie nie myślałam o tym. Chodziło mi o to, żeby zleciał z łóżka tak jak ja. No, a w jaki sposób to się stało nie odgrywało większej roli.
- Nie, skąd. Bardziej zależało mi na tym żeby się odegrać za zwalenie mnie z mojego łóżka.- uśmiechnęłam się
 Lou tylko przewrócił oczami.
- A teraz powiedz z czego się śmiałyście z Haylee.- obdarzył mnie jednym z najseksowniejszych uśmiechów
- Ach. Poszłyśmy do szkoły na kacu za co dostałyśmy opierdol i nauczycielka chciała wezwać moich rodziców, którzy mieszkają w Irlandii. Tak więc w gruncie rzeczy jestem sama, no bo Nialla chyba nie wyślę.- znowu atak śmiechu...
- Wtedy to nie miałabyś życia w szkole.- odpowiedział
- A tak poza tym. Wychodzicie gdzieś?- zapytałam
- Mamy wywiad na żywo w TV. Macie go oglądać
- Jasne. Ja zaraz przyjdę.- wstałam z kolan chłopaka
Nadal miałam na sobie nieszczęsny mundurek szkolny. Ugh. Nienawidzę mundurków. Nie można wyrażać siebie poprzez ubiór. Poszłam na górę, przebrać się.

Włosy przeczesałam i związałam w koka.
Ubrana "jak należy" zeszłam na dół. Teraz  w salonie siedziała Haylee i Perrie, która musiała przed chwilą przyjść. Aż tak długo mnie nie było? Dziwne.
- Hej Pezz.- przywitałam się
- Hej.- posłała mi uśmiech
Usiadłam obok nich na kanapie. Cieszę się, że znalazłam tu przyjaciółki. W Irlandii rodzice nie byli zadowoleni, kiedy spotykałam się z jakąś koleżanką. Najlepiej zamknęli by mnie w domu ukrywając przed światem.
- Zawsze nosisz ten wisiorek.- Haylee dotknęła złotej przywieszki na mojej szyi
- To moja pamiątka od Danny'ego.- powiedziałam
Dał mi go kilka dni przed śmiercią. Napis "Believe". Miałam uwierzyć, że wyzdrowieje i wszystko będzie dobrze. Niestety tak się nie stało.
- Widać, że bardzo za nim tęsknisz.- cichy głos Hay wyrwał mnie z rozmyślań
- Tak. Jednak nie mogę wiecznie żyć przeszłością. Teraz mam Louisa.- uśmiechnęłam się
- I bardzo dobrze. Szczerze, nie przepadałam za Eleanor.- powiedziała Haylee
- Ja w sumie też.- odezwała się Perrie
Gadałyśmy chwilę. Aż w końcu Hay włączyła telewizor, bo wywiad chłopaków miał się zacząć.  Ciekawe
Zrobiłyśmy sobie popcorn, no bo co to za oglądanie bez przekąsek.
Przez pierwsze minuty wywiad wydawał się nudny. Aż do pewnego pytania:
- Jak wasze związki, chłopaki? Coś się zmieniło?
- Rozstałem się z Eleanor.- odezwał się Louis
Było słychać głośne przeciągnięte "OOO". A po chwili mój telefon zmienił się w wibrator.
Nie żyję.
- Wow, nie spodziewałam się tego. Opowiesz o szczegółach?- redaktorka była dość dociekliwa
- Stwierdziliśmy, że nie mamy dla siebie czasu. Jednak się przyjaźnimy.- odpowiedział
- Mhm, no dobrze.- nie była zbytnio zadawolona z jakże wyczerpującej odpowiedzi chłopaka
Ja wpatrywałam się w telewizor nadal czując wibracje telefonu.
- Ja też się tego nie spodziewałam.- wypaliła Haylee
Wyjęłam w końcu telefon. Domyślałam się, że to powiadomienia z twittera i facebooka.
Przeczytałam niektóre z nich :
"Boże...Louis wreszcie zerwał z tym ziemniakiem. Umieram ze szczęścia *-* "
"Nieeee. Dlaczego???! Elounor Forever <3"
" aasklflaklfjlafjl Larry ^^" 
Okeeej. Takich postów było mnóstwo i wciąż pojawiały się nowe. Jestem pewna, że gdyby dowiedziały się, że ja też jestem jednym z powodów zerwania na serio nie miałabym życia.
- Fanki się przejęły. A z naszych telefonów zrobiły wibratory.- powiedziała Perrie
Obejrzałyśmy wywiad do końca. Padały też pytania o trasę, o album. Nuda.
Było już dosyć późno, więc postanowiłyśmy zrobić coś do jedzenia. Wspólnymi siłami zrobiłyśmy w miarę dobre spaghetti. Mimo wczorajszych zakupów lodówka była do połowy pusta, a nam nie chciało się lecieć do sklepu po jakiś brakujący składnik do czegoś porządniejszego.
Godzinę później dotarli chłopcy.
- Oglądałyście wywiad?- zapytał Liam
- Jasne. A potem nasze telefony stały się wibratorami.- odpowiedziałam
- Wybacz.- poczułam oddech Louisa tuż przy moim uchu
- Nie szkodzi. Lubię jak mój telefon mnie bzyka.- zaśmiałam się
- Będzie gorzej, jak się dowiedzą o tobie.- pocałował mnie
Na pewno będzie gorzej. Nie ma nic gorszego od hejtów ze strony Directioners. Moje spokojne życie się skończy. Rodzice będą chcieli mnie zabić, a Lauren to za nich zrobi. Koszmar

Mamy 15 :3 Jak pewnie wiecie jutro Harry ma urodziny  :) Ale  dodam osobnego posta z życzeniami, bo jutro rozdziału nie będzie. ALE będzie niespodzianka :3
Do wtorku moi kochani :* 



niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 14

Głośna muzyka, lejący się alkohol i duszący zapach dymu papierosowego, czyli to co lubię. Jesteśmy w klubie od jakichś dwóch godzin. Na stoliku co chwila pojawiają się nowe  kolorowe drinki. Odkąd jestem w Londynie imprezy stały się moim drugim życiem. Teraz jestem wolna i nie muszę dbać o wizerunek, ani o to co pomyślą inni. Żyję jak chcę. Moi rodzice normalnie odchodziliby od zmysłów, wiedząc, że chodzę na imprezy do klubów. Tolerowali tylko przyjęcia domowe, bez alkoholu. Ja i Lauren nie zawsze przestrzegałyśmy tych zakazów. Na każdą imprezę miałyśmy ukrytą wódkę, albo kilka piw. Musiałyśmy  uważać, żeby Cassie nas nie złapała, bo zaraz by zakablowała rodzicom. Kilka razy tak było, a potem miałyśmy szlaban, ale wracając do teraźniejszości.
Piłam drinka i tańczyłam z Louisem na zmianę. Muszę przyznać, że chłopaki potrafią tańczyć. Chyba tylko w teledyskach poruszają się jak debile. Podczas wolnej piosenki wszyscy poszliśmy na parkiet. Nawet Harry znalazł sobie jakąś dziewczynę.
- Nie masz dość?- zapytał Louis
- Trochę.- odpowiedziałam
Gdy piosenka się skończyła wróciliśmy do stolika. Kolejna taca wypełniona drinkami trafiła na nasz stół.
Kolejne dwie godziny później. Zaczynam wymiękać. Nie pamiętam nawet ile wypiłam, ale stanowczo za dużo. Inni chyba czuli to samo. Jedynie Liam nie pił zbyt dużo.
Mam nadzieję, że ktoś wpadnie na pomysł powrotu do domu. Rano będziemy odczuwać skutki tej imprezy.
Nawet się nie spostrzegłam, jak siedziałam w samochodzie. Jezu. Na jakiś czas straciłam kontakt z rzeczywistością. Nikt nic nie mówił, bo byliśmy zbyt wykończeni.
Louis odprowadził mnie do pokoju. Na serio, byłam aż taka pijana, że nie potrafiłam wejść po schodach.
Chłopak już miał wychodzić, ale ja złapałam go za rękę. Nie chciałam być dzisiaj sama.
- Zostań ze mną.- powiedziałam
Uśmiechnął się tylko. Z szafy wygrzebałam jakąś koszulę. Gdy się odwróciłam, Louis leżał na moim łóżku w samych bokserkach. OMG.
Położyłam się obok nadal będąc w szoku.
- Dobranoc, skarbie.- powiedział przytulając się do mnie
- Dobranoc.- wtuliłam się w niego jeszcze mocniej
I tak właśnie zasnęliśmy przytuleni do siebie.

*
Zbudziłam się przez bliskie spotkanie z podłogą. Czułam się, jakby mój łeb miał zaraz eksplodować. 
-Ał.- powiedziałam w podłogę 
Z trudem podniosłam się, żeby zobaczyć dlaczego leżę na podłodze. No i się dowiedziałam. 
Louis leżał rozwalony na całym łóżku. O nie, tak nie będzie. Nie będzie mnie spychał z mojego własnego łóżka. 
Rzuciłam w niego moim butem tak, ze spadł z drugiej strony łóżka. Punkt dla mnie. 
- Za co to było?- usłyszałam zaspany głos Louisa 
- Obudziłeś mnie w ten sam sposób.- pokazałam mu język i poszłam do łazienki 
Była godzina 7:12. Mam szkołę na 9:00, a nadal strasznie napierdala mnie łeb. Przemyłam twarz zimną wodą. Przebrałam się w mundurek, pomalowałam. Czując się trochę lepiej zeszłam na dół. 
Pustka. Farciarze. Mogą sobie odespać, a ja i Hay musimy zapierdalać do szkoły. 
Po chwili blondynka zjawiła się w kuchni. Podałam jej szklankę wody i tabletkę przeciwbólową. Sama też łyknęłam taki zestaw. 
- Nie dojdziemy w takim stanie na nogach.- powiedziała leżąc z głową na blacie 
- Zamówmy taksówkę.- jęknęłam 
Wyjęłam z kieszeni marynarki telefon. Próbowałam udawać, żeby mój głos brzmiał naturalnie.
Taksówka przyjechała dziesięć minut później. Wsiadłyśmy i powiedziałyśmy kierowcy gdzie ma jechać. 
Haylee przez całą drogę siedziała z głową na moim ramieniu. Próbowała nie zasnąć. Gdy dojechaliśmy zapłaciłam należną sumę i wysiadłyśmy. Przed budynkiem szkoły spotkałyśmy Tatianę. 
- Co wy takie nie do życia.- zaśmiała się
- Byłyśmy na imprezie. Jade ma chłopaka.- powiedziała Haylee
- A no to gratuluję.-przytuliła mnie 
- Dzięki.- uśmiechnęłam się lekko 
Pierwsze trzy lekcje minęły dość nudno. Dopiero na angielskim, pani Donovan zauważyła, że jesteśmy z Hay na kacu. Kazała nam zostać po lekcjach. Phoebe i Chloe się to podobało. Najwyraźniej cieszy je ludzkie nieszczęście. Współczuję. 
Tak jak kazała nam wychowawczyni, zostałyśmy po lekcjach. 
- Dziewczyny, ja rozumiem, że jesteście młode i chcecie się wyszaleć zanim złapie was odpowiedzialność, ale nie powinnyście przychodzić do szkoły na kacu. W takiej sytuacji lepiej jest zostać w domu. Na drugi dzień przyszłybyście i nie było by problemu z nieobecnościami. Obiecujecie, że taka sytuacja się nie powtórzy?- powiedziała kobieta
- Tak.- odpowiedziałyśmy
- Niestety, muszę zadzwonić do waszych rodziców. Będą musieli przyjść do szkoły.
Taak, jasne. Będą dzwonić do rodziców, żeby przylecieli do Londynu do mojej nauczycielki. No chyba nie. 
- Moi rodzice są w Irlandii, bo tam mieszkają, ale na pewno do pani zadzwonią.- powiedziałam 
- A ktoś się tobą tutaj opiekuje? No bo nie mieszkasz w internacie.- zapytała 
O nie. Hahahahaha, nie ta opcja nie wchodzi w grę. Na pewno nie poproszę Nialla, żeby poszedł do mnie do szkoły. 
- Nie. Ja jestem pełnoletnia.- odpowiedziałam 
- Dobrze.- pani Donovan westchnęła- Idźcie już 
Wyszłyśmy. Gdy tylko opuściłyśmy budynek szkoły zaczęłyśmy się śmiać. Szłyśmy z Tatianą przez plac szkolny.
- Hay? Co do cholery tu robi Harry?- zapytałam widząc chłopaka
- Nie wiem. Chyba bo nas nie przyjechał.- blondynka śmiała się jeszcze bardziej 
Tatiana natomiast była cicho. Z przerażeniem wpatrywała się w sylwetkę Harry'ego stojącego pod murami otaczającymi szkołę. 
- Co ci się stało, że zechciałeś odwiedzić naszą szkołę?- zapytałam 
- Aaa tak sobie. Pomyślałem, że po was przyjadę.- był widocznie zdenerwowany 
- Jasne. Chciał się zobaczyć z Tatianą.- szepnęła mi na ucho Haylee 
Nie wiedziałam, że coś między nimi jest, lub było. Później zapytam o to Hay
- Cześć. Harry.- Tatiana niepewnie się odezwała 
- Hej. Pogadamy?- zapytał i odeszli 
Usiadłyśmy na trawie.
- Coś jest między nimi?- zapytałam prawie szeptem 
- Chodzili ze sobą przed wakacjami. Byli bardzo w sobie zakochani. Jednak Harry ją zdradził. Tatiana z nim zerwała. Próbował to wyjaśnić, ale ona wyjechała do domu. Załamał się i zaczął mieć "problemy"..- wyjaśniła Haylee
- Z dragami.- dokończyłam
- Dokładnie. Mam nadzieję, że teraz sobie wszystko wyjaśnią i będzie dobrze.- Hay spojrzała w ich kierunku 
Ja też skierowałam tam swój wzrok. Przytulali się. Haylee uśmiechnęła się. 
Tatiana pożegnała się z Harry'm i poszła. Wtedy my wstałyśmy i podeszłyśmy do niego
- I jak?- blondynka nadal się szczerzyła
- Jest ok.- również się uśmiechnął 
- To zajebiście, a teraz chodźmy do domu.- powiedziałam


:) I co wy na to? Myszki, komentujcie to na serio dodaje powera.  

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 13

Odsunęliśmy się od siebie. Nadal byłam zaskoczona tym co się stało. Louis nigdy nie pocałował mnie publicznie, tylko kiedy byliśmy sami.
Przez jakiś czas patrzyliśmy sobie w oczy.
- Kocham cię.- szepnął
Kolejny raz czuję, że się unoszę. To uczucie, że jesteś dla kogoś ważna. Tego nie da się opisać słowami.
- Ja ciebie też.
Nie potrafiłabym odpowiedzieć inaczej. Przez niecałe trzy tygodnie znajomości zakochałam się.
Nadal wpatrywał się w moje oczy. Tym razem z lekkim uśmiechem. Ja w środku cała płonęłam.
- Chcesz być moją oficjalną dziewczyną?- zapytał głośniej
Usłyszeliśmy głośne "Uuu". Oczywiście pomijając to, że stoimy pod tym hipermarketem chyba z dwadzieścia minut.
- Taka odpowiedź ci pasuje?- tym razem ja go pocałowałam
Wyczuwam, że tak. I tak zakończyło się moje spokojne, nudne życie singla. Cztery lata w samotności. Teraz świat mi odpłaca.
- Jak najbardziej.- uśmiechnął się po chwili
- Gołąbeczki! Nie chcę przerywać tej chwili, ale robi się trochę późno.- odezwał się Harry
Uduszę. Uduszę i  wyrzucę na śmietnik. Przysięgam. Podeszłam do niego i z całej siły walnęłam go w łeb.
- Za co to było?- zapytał z oburzeniem
- Za to, że mi przerwałeś. A tak poza tym, to dzięki.- wyszczerzyłam się
- Zawsze do usług.- odwzajemnił uśmiech
Zauważyłam, że chłopaki zaczęli pakować zakupy do samochodu. Zajebiście, wcześniej się nie dało?!
Podeszłam jeszcze do dziewczyn. Przytuliłyśmy się. Piszczały i gratulowały mi. Uwielbiam je.
Załadowaliśmy się do samochodu.
- Przydałaby się jakaś imprezka.- powiedziała Haylee
Podoba mi się to. Ja jestem zdecydowanie za
- A ty nie masz czasem szkoły?- zapytał Niall
- Nie. Cicho bądź.
Musiałam słuchać ich dyskusji przez całą drogę. Ostatecznie chłopaki ustalili, że wybierzemy się gdzieś wieczorem. No i super. Heh, jutro zobaczymy czy będzie "super". Jednak przed domem czekała na nas niespodzianka. Eleanor pakowała swoje walizki do taksówki. Nie wiem, czy ktokolwiek był gotowy na spotkanie z nią, zwłaszcza po tym co się stało.  Spojrzałam na Louisa. Był lekko zaskoczony.
I teraz ja zaskoczę go jeszcze bardziej. Pokazałam mu, żeby poszedł do niej.
- Mam do niej podejść? - popatrzył na mnie
Jęknęłam tylko i pociągnęłam go w stronę brunetki. Wolałabym, żeby rozstali się w zgodzie, bo nie lubię mieć wrogów.
- El, ja...- zaczął niepewnie
- Nie musisz przepraszać. To moja wina- przerwała mu Eleanor- Zrozumiałam coś. Nie poświęcałam ci zbyt dużo czasu i miałeś prawo znaleźć sobie kogoś, kto byłby przy tobie. Jestem zła na siebie, bo przez pracę zmarnowałam nasz związek. Nie zdradziłam cię.
Teraz czuję, że na początku oceniłam ją niesprawiedliwie. Ona jest naprawdę fajną dziewczyną. Po prostu zatraciła się w pracy.
- Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi.- zamknęła drzwi bagażnika
- Jesteś super.- powiedział Louis
- Przyjaźń?- spojrzała na nas
Może to dziwne, bo z reguły jest tak, że jeżeli dwoje ludzi jest w związku, rozstają się i postanawiają zostać przyjaciółmi to nadal coś do siebie czują, ale ja wiem jak jest.
- Przyjaźń.- odpowiedzieliśmy
Chwila ciszy.
- No, ja już muszę iść. Do zobaczenia kiedyś tam.- powiedziała i wsiadła do samochodu.
   Chłopcy wnieśli wszystkie zakupy do domu. Kto musiał wszystko rozpakowywać? My. Zajęło nam to pół godziny, ale za to teraz lodówka pękała. Razem z Hay, Pezz i Dan poszłyśmy się przygotowywać. Najpierw się wykąpałam, wysuszyłam włosy i podkręciłam je. Potem zrobiłam makijaż i wybrałam ubrania. Efekt końcowy  był zadowalający. Skończyłam pierwsza, więc poszłam pomóc Haylee. Po kilku minutach, wyglądała super . Zajrzałyśmy jeszcze do Danielle i Perrie . Wszystkie wyglądały ślicznie. Zeszłyśmy na dół. Pusto. Nie wierzę. Oni na serio się jeszcze szykują?
Musiałyśmy chwilę na nich poczekać. Dopiero po 20 minutach usłyszałyśmy ich na schodach. Jak zawsze idealni.
- Trochę wam to zajęło.- przewróciłam oczami
- Trzeba wrażenie robić.- Louis pocałował mój policzek
- Ej, rozumiem, że teraz się miziacie ale nie tutaj.- jęknął Harry
Rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
Kilka minut później, jechaliśmy do tego klubu co zwykle. Ah.

Heloł. Rozdział byłby jeszcze dłuższy ale  jednak go skróciłam :) Wczoraj obchodziliśmy miesięcznicę bloga, i jakiś czas temu 1000 wejść. Jestem bardzo wdzięczna, że ze mną jesteście :)
WRESZCIE MAMY LADE :D Chyba, że macie inne pomysły na shippname 

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 12

Weszłam do domu głośno się śmiejąc. Za mną szedł Louis. Niestety nie podzielał mojego napadu niepohamowanego śmiechu.
- Gdzie wy byliście?- zapytała Hay widząc nas 
- Na lodach.- odpowiedziałam nadal się śmiejąc
- Tyle czasu?- spojrzała na nas jak na wariatów
- Deszcz zaczął padać i musieliśmy się schować.- odezwał się Lou
- Ok. Jeszcze jedno pytanie. Z czego się śmiejesz.- zapytała po raz kolejny wywołując u mnie kolejny atak
- Wracaliśmy...i...jechał samochód...i oblał tego debila.- wyjaśniłam  próbując się uspokoić
- To wcale nie śmieszne.- powiedział
Haylee zaczęła się śmiać a ja razem z nią. Louis poszedł na górę się przebrać. Ja po chwili zrobiłam to samo. Wysuszyłam włosy i przebrałam się już któryś raz dzisiaj. Zeszłam na dół. Siedziało tam 2/5 One Direction w postaci Nialla i Harry'ego oraz Haylee.
- Piąty raz się dzisiaj przebrałam.- usiadłam obok Hay
- Pobiłaś rekord strojów na jeden dzień.- zaśmiała się
Byłam pewna, że zaraz chłopaki dorzucą jakiś komentarz od siebie, ale tak się nie stało.
- A im co się stało?- zapytałam
- Obrazili się, bo ich nie zabrałaś na lody.- odpowiedziała
Serio? Myślałam, że oni są bardziej dojrzali.
- Nie martwcie się chłopaki. Was też zabiorę na miasto i darmowy prysznic.- powiedziałam
- Wolałbym bez prysznica.-  odezwał się Niall
- Nigdy nie wiadomo.- uśmiechnęłam się
- Mam nadzieję, że przynajmniej coś tam między wami się wydarzyło.- Harry, przysięgam, że coś ci zrobię.
Pokazałam mu język. W telewizji akurat leciał jakiś film.
Siedziałyśmy z Haylee po obu stronach Nialla, a on nas obejmował. Dla niektórych byłoby to dziwne. Jednak Hay wie, że jestem blisko z Niallem.
Oglądaliśmy telewizję około 3 godzin, do 20:00. Byłam zmęczona, więc pożegnałam się i poszłam do siebie.
Niedzielę uważam za udaną. Jutro mam szkołę. Yhm. Znowu spotkam te wypindrzone lalunie.
Założyłam piżamę i usiadłam z laptopem na łóżku. Pogadałam chwilę z Alice na facebooku. Opowiedziała mi o wszystkim co się u niej działo. Podobno ma chłopaka, który jest największym ciachem w szkole, a jego ojciec to niezła szycha. Dziewczyna szybko się zmyła, bo jej mama kazała gasić światło. Weszłam na twittera. W oczy rzuciło mi się zdjęcie z dzisiaj. Hahaha, ktoś uchwycił idealnie moment, gdy samochód oblewa Louisa. Wysłałam mu to zaraz. Odpisał, że mam iść spać, bo późno. Niedoczekanie.
Posiedziałam jeszcze chwilę i wyłączyłam laptopa. Spojrzałam tylko na zegarek 22:02. Weekend uznaję za zakończony. Ułożyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.

*

Miałam taki fajny sen, ale oczywiście ktoś musiał go przerwać. Trudno, poniedziałek zacznę od morderstwa najprawdopodobniej Haylee. 
- Nie powinnaś tego robić.- jęknęłam 
- Dlaczego?- zapytała śmiejąc się 
O tak, jeszcze mnie wyśmiewa. Na pewno nie dożyje południa. 
- Bo za bardzo cię lubię, żeby cię zabić.- odparłam nadal leżąc z twarzą w poduszce 
- Wstawaj!- rzuciła we mnie swoim butem (?)
Zwlekłam się z łóżka, aczkolwiek niechętnie. Blondynka widząc, że wstałam, wyszła się przygotować. Poszłam do łazienki się ogarnąć. Uczesałam włosy, umyłam zęby i twarz, zrobiłam makijaż. Przebrałam się w mundurek, który przerobiłam trochę. Wzięłam czarne spodnie, białą koszulę i marynarkę z logo szkoły. Do torby włożyłam szary sweter, na wszelki wypadek. Nie miałam zamiaru wkładać spódnicy, ani tych tandetnych podkolanówek. Wzięłam torbę z rzeczami i zeszłam na dół. W kuchni  siedział Liam i pił kawę. 
O 7:30. Jasne. 
- Wychodzisz gdzieś?- zapytałam sięgając po jabłko 
- Nie raczej nie.- odpowiedział 
Każdy normalny człowiek, nie musząc nigdzie wychodzić spałby do conaj mniej 9:00. 
- Aha, i to dlatego siedzisz sam o wpół do ósmej rano.- powiedziałam 
W tym momencie po schodach zeszła Haylee, ubrana tak samo jak na rozpoczęciu roku. Jej ten styl pasował. 
- Chodźmy już.- powiedziała 
Była dosyć ładna pogoda. Nie padało, a na niebie było kilka niegroźnych chmur. Czuć było lekki chłód. 
Szłyśmy w kierunku szkoły. Na skrzyżowaniu, przed wejściem spotkałyśmy Tatianę i jej koleżankę z internatu Jennę. 
- Cześć.- uśmiechnęła się na nasz widok
- Hej.- odwzajemniłyśmy uśmiechy 
We czwórkę weszłyśmy do szkoły. Niektóre dziewczyny stały przy swoich, lub nie swoich szafkach malując się. Inne całowały się z chłopakami i nie tylko z chłopakami. Nie to, że nie byłam tolerancyjna, ale nie uważam, żeby okazywanie swojej orientacji było dobrym pomysłem, zwłaszcza tutaj. Podeszłam do swojej szafki, żeby wrzucić niepotrzebne książki. Chwilę potem obok zjawiła się Phoebe. 
- Zejdź mi z drogi, dziecko.- popchnęła mnie przechodząc 
Pokazałam jej środkowy palec i poszłam z Haylee i Tatianą na lekcję matematyki. 
Znienawidzony przedmiot. Nauczycielka tak samo. Ponieważ jestem nowa w tej szkole, postanowiła sprawdzić moją wiedzę. Dostałam kosę, fajnie. Następna lekcja angielski. Poznaliśmy lepiej wychowawczynię, a także ona nas. Kolejna lekcja wf. Trener to niezły przystojniak. Graliśmy w siatkówkę i moja drużyna, wygrała z drużyną Phoebe. A podobno ona jest kapitanem szkolnej drużyny siatkówki. 
Następne lekcje minęły mi tak samo. Znam już wszystkich nauczycieli i wiem co i jak. 
Po szkole wróciłyśmy do domu. W salonie siedziały wszystkie "urocze" parki, a Harry coś kombinował w kuchni. Poszłam na górę do pokoju się przebrać. Wybrałam z szafy jakieś ciuchy i założyłam je. Gdy wróciłam, nie było Eleanor. Szybka jest. Zakładam, że wyszła " do pracy" .
- Eleanor znowu się ulotniła?- zapytałam 
- Niestety.- odpowiedział Louis udając, że go to obchodzi 
Usiadłam obok niego. Harry nadal siedział w kuchni. Obstawiam, że coś gotował. 
Strzeliłam mu fotkę. 
- I zaraz wyląduje na instagramie.- zaśmiałam się 
Podpisałam " Szef kuchni przy pracy" i wstawiłam 
- Jesteś niemożliwa.- powiedziała Haylee 
Poruszyłam brwiami wywołując jej śmiech. 
- Obiad!- krzyknął Harry z kuchni 
Wszyscy udali się, zobaczyć co też będziemy jeść. Spojrzałam. Nie jestem pewna, czy chcę to zjeść. Na prawdę. 
- Ja tego nie zjem.- spojrzałam na Harry'ego 
- Ja też nie. wzdrygnęła się Hay 
- Nie to nie.- prychnął 
Zadowoliłam się kanapkami, które zrobiła Haylee. Przyłączyły się do nas dziewczyny. 
- Nie wiem, jak oni to jedzą.- Pezz miała odruch wymiotny
Siedziałyśmy w kuchni i gadałyśmy. Hay powiedziała, że genialny pan Styles "mistrz kuchni" opróżnił lodówkę. 
- Ej, chłopaki. Trzeba się wybrać na zakupy, bo nie będę wskazywać kto.- Haylee spojrzała na Hazzę- pozbawił nas zapasów 
- Zaraz się wybierzemy.- odpowiedział Liam 
Musiałyśmy poczekać, aż skończą jeść, to coś co zrobił Harry. Oczywiście grzecznie posprzątali. Nie wiem, czy to, że wychodzimy wszyscy razem jest dobrym pomysłem. Jednak, potrzebujemy dużych zakupów. 
Wyszliśmy z domu. Pojechaliśmy do hipermarketu po zakupy. Zajęło nam to ponad trzy godziny. Opuszczaliśmy sklep z pięcioma pełnymi siatkami, gdy  zadzwonił telefon Louisa. Niech zgadnę, Eleanor? 
 - El dzwoni.- powiedział
Bingo. Hmm, " Przykro mi, ale nie wrócę na noc, bo pracuję?" lub coś takiego? 
- Yhh. Muszę podjechać po Eleanor. Chce jechać do jakiejś koleżanki czy coś.- jęknął 
- Teraz, to cię potrzebuje? Śmieszne. Najpierw olewa, a teraz dzwoni, że masz ją gdzieś zawieźć.- nabijałam się 
- Powiedziałem, że przyjadę.
- Tak, a potem będziesz na każde jej zawołanie. Mi mówiłeś, że z nią to skończony temat, ale ok. Usługuj jej.- sama nie wierzyłam w to co mówię
Reszta chyba też. 
Z tego co się orientuję, byliśmy dosyć blisko miejsca jej pracy. 
- Za 10 minut będę.- powiedział 
Staliśmy pod tym hipermarketem. Byłam ciekawa co zrobi. Po 10 minutach, tak jak mówił przyprowadził El. Przyglądałam się im. Rozmawiali. Nie mam pojęcia co jej powiedział, ale po chwili dostał z liścia. Szok. Usłyszeliśmy jeszcze krzyk dziewczyny, coś typu "Nienawidzę cię" i poszła. CZY ON ZROBIŁ TO CO MYŚLĘ, ŻE ZROBIŁ?! 
Podszedł do mnie i mnie pocałował. Poczułam się świetnie. Reszta wydała z siebie dźwięki zaskoczenia, ale mnie to nie obchodziło. Tylko ja i on. 

BA DUM TSSS. Rozdział pisany dosyć późno tak jak wczorajszy, ale koniecznie chciałam <3 Komentujcie :*    

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 11

- Ktoś jeszcze ma ochotę wyrazić swoją opinię na temat dziewczyn grających w piłkę nożną? - zapytałam
- Nie, nie.- odpowiedzieli na raz
Uśmiechnęłam się. Nie lubię takich sytuacji. Nie powinno być tak, że niektóre rzeczy są zarezerwowane tylko dla mężczyzn.
- Przebierz się, żebyś wyglądał jak człowiek, to postawię ci te lody.- zwróciłam się do Louisa
- Sugerujesz, że źle wyglądam?- spojrzał na mnie
- Nie, ale chyba nie chciałbyś się tak pokazać ludziom?- zaśmiałam się
Nie czekając na odpowiedź, poszłam do siebie. Wyjęłam z szafy ubrania i poszłam z nimi do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Włosy wysuszyłam, rozczesałam i rozpuściłam. Zabrałam jeszcze portfel.
Na dole czekał już Louis.
- Fajnie wyglądasz.- powiedział
- Nie podlizuj się.- odparłam
- Wcale się nie podlizuję.- mruknął pod nosem
Wyszliśmy z domu. Po drodze do lodziarni dużo rozmawialiśmy. Oczywiście jak na razie omijaliśmy tematy wczoraj. Przy nim czułam się inaczej. Tak jak nigdy dotąd przy żadnym chłopaku, nie licząc Daniela. Doszliśmy właśnie do budki z lodami.
- Decyduj się szybko.- powiedziałam
- Dwie gałki czekoladowych i jedna waniliowa.- uśmiechnął się
- Ja poproszę dwie gałki waniliowych.
Kiedy dostaliśmy nasze lody, zapłaciłam. Nie było zbyt drogo. Następnie udaliśmy się na mały spacer. Niebo zaczynało się chmurzyć, a ja modliłam się, żeby nie zaczęło padać. W sumie, to jest Londyn. Tu deszczowy dzień jest normalny.
- Chyba będzie padać.- skrzywiłam się
Poczułam na skórze pierwsze krople deszczu.
- Wykrakałaś.- powiedział
Z każdą chwilą deszcz padał coraz intensywniej. Za moment będziemy cali przemoczeni.
- Chodź ze mną.- pociągnął mnie za rękę w nieznanym kierunku
Szliśmy, a nawet prawie biegliśmy. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie. Było coraz zimniej.
Weszliśmy do pierwszej lepszej kawiarni. Zdjęłam swoją mokrą kurtkę.
- Chciałem tylko lody, a dostałem prysznic za darmo.- jęknął
- Widzisz. Połączyliśmy przyjemne z pożytecznym.- zaśmiałam się
Zostałam zgromiona wzrokiem. Trudno, nie mogłam się powstrzymać przed tym komentarzem.
Usiedliśmy przy stoliku pod oknem. Lało, to mało powiedziane. Ledwo można było coś zobaczyć. Po prostu super. Żadne z nas nie miało telefonu. Kurwa, ja tak rzadko chodzę bez telefonu, a akurat teraz utknęłam z Louisem w kawiarni. Fajnie, że akurat z nim.
- Chcesz coś ciepłego do picia?- zapytał
- Herbatki.- odpowiedziałam
Ogólnie nie lubię herbaty, ale było mi tak zimno, że  wzięłam ją dla rozgrzania się. Wyczuwam również przyjemną pogawędkę
- Twoja herbatka.- Louis postawił przede mną filiżankę z dymiącą cieczą.
- Dzięki.- położyłam ręce na filiżance.
Od razu lepiej. Nie wiem, jak na tą porę roku może być tak zimno, ale w sumie to jest Londyn. Tu wszystko jest możliwe.
Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy. Deszcz nadal nie przestał padać, ani nawet nie osłabł.
- Chyba tu utknęliśmy.- westchnęłam
- Zaraz przestanie.- spojrzał w stronę okna
Lunęło jeszcze bardziej. Spojrzałam na niego. Znowu cisza.
- Coś się stało?- zapytał po kilku minutach milczenia
Szykuje się pogawędka jak nic. W sumie, przyda nam się taka szczera rozmowa. Nikt nas nie podsłuchuje. Poza kilkoma osobami wpatrującymi się w nas. No, przecież skoro gwiazda siedzi w zwykłej kawiarni z jakąś dziewczyną to faktycznie jest na co patrzeć.
- Nic. Po prostu ostatnio dużo myślałam...- zaczęłam dosyć niepewnie
- O czym.- drążył temat
Przez chwilę myślałam, jak to ubrać w słowa. Myślałam o nas. Niby on nadal jest z Eleanor, ale prawie każdy mnie zapewnia, że ich związek to przeszłość.
- Myślałam o tym co jest między nami.- odpowiedziałam
- I co wymyśliłaś?- uśmiechnął się lekko
- Nic konkretnego. Ty nadal jesteś z Eleanor, no a ja to ja.- spojrzałam na pustą filiżankę, która stała przedemną
- Doskonale wiesz jaka jest sytuacja. Przy najbliższej okazji zakończę ten związek. Musisz poczekać.- podszedł do mnie i pocałował mój policzek.
Śnię. W jednym momencie deszcz przestał padać. Zaczęły się przebijać promienie słońca.
Magia.

Rozdział miał być we wtorek, wiem, ale mam taki zapierdol, że nie wyrabiam. Dziękuję wam, za wyświetlenia i komentarze.
Jeżeli przeczytałaś, skomentuj i zmotywuj. Do następnego :*   

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 10

Obudziły mnie delikatne wrześniowe promienie słońca. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 11:21. Mimo, że wczoraj położyłam się spać dosyć wcześnie nadal nie byłam do końca wyspana. Wczorajszy dzień był dla mnie ciężki emocjonalnie, jednak teraz radzę sobie lepiej z takimi sytuacjami.
Zwlekłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Umyłam twarz i zęby. Przebrałam się i zeszłam na dół, skąd było słychać hałasy. No tak, jest niedziela, czyli prawie wszyscy są w domu.
Ignorując wszystkich, poszłam do kuchni coś zjeść. Jakaś dobra dusza zostawiła  talerz z tostami na blacie.
Usiadłam na wysokim krześle i zaczęłam jeść. W salonie, chłopaki grali w Fifę, a dziewczyny się przyglądały. Super plany na niedzielę, na serio. Nie mając lepszego pomysłu na życie, dołączyłam do nich.
Akurat Harry grał z Louisem i przegrywał.
- Pokaż mi to.- powiedziałam ze śmiechem do Harry'ego
Chłopaki spojrzeli na mnie dziwnie, ale ja się tym nie przejmowałam.
Jestem dobra w piłkę nożną zarówno jeżeli chodzi o gry i prawdziwą rozgrywkę. No i wygrałam.
Mina Louisa była bezcenna.
- Dziękuję.- podałam pada Harry'emu i odeszłam z triumfalnym uśmiechem
- Jak ty to zrobiłaś?- zapytał
- Normalnie.- odpowiedziałam
- Pewnie oszukiwała.- mruknął Lou
Od zawsze byłam dobra w nogę. Grałam nawet w szkolnej drużynie. Byłam jedną z najlepszych. Ci, którzy znają mnie od czasów gimnazjum, wiedzą.
- Chcesz się przekonać?- zapytałam
- Nie, wybacz. Nie chcę żebyś przegrała.- odpowiedział bardzo pewny siebie
- A może boisz się, że to ty przegrasz z dziewczyną.- uśmiechnęłam się
Widziałam po nim, że moje małe prowokacje zaczynają działać. Nie to, że mam się za jakąś super dobrą w nogę, ale chcę mu pokazać, żeby nie kozaczył i że dziewczyny również mogą być dobre w sporcie.
- Tchórzysz?- zapytałam czekając na odpowiedź
- Ja? Nie! Skoro tak bardzo pragniesz przegrać to ok.- nadal był zbyt pewny siebie
- Dobra. Z tego co wiem macie z tyłu małe boisko do nogi. Więc proponuję rzuty karne. Za 5 minut - powiedziałam   
- Jasne.- prychnął
Poszłam na górę przebrać się w bardziej odpowiednie ciuchy . Znalazłam w plecaku moje stare rękawice. Włosy związałam w koka i wyszłam.
Na dworze zebrali się wszyscy. Oczywiście pana "mistrza piłki nożnej" nie mogło zabraknąć.
- Gotowy jesteś?- zapytałam
- Panie przodem.- odparł wskazując na bramkę
Stanęłam przed bramką.
Louis pięciokrotnie starał się trafić do bramki, ale udało mu się tylko raz. Wyszczerzyłam się schodząc z bramki.
- Farciara.
Nawet nie wiesz, jak wielka. Wszystkie moje podejścia były celne.
- I co łyso ci?- zaśmiałam się
- Dobra, ok. Wygrałaś. Jesteś lepsza - powiedział
Wreszcie powiedział to na głos. Ja w sumie wiedziałam, że wygram.
- Później postawię ci lody. - powiedziałam
Tak, jestem miła.

Krótszy, ale za to jest :3 Komentujcie ! 
  

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 9


Jest godzina 18:20, a ja właśnie wylądowałam w Londynie. Wreszcie w domu.
Odkąd wyjechałam z Irlandii nie czuję się tam jak u siebie. Teraz tu jest moje miejsce.
Wysiadłam z samolotu i od razu skierowałam się do wyjścia.
Zauważyłam samochód Nialla. Ciekawe ile czekał.
- Hej.- powiedziałam
- Nareszcie. Wsiadaj.- odparł
Załadowałam się do samochodu.
- No, opowiadaj co tam u rodziców.- powiedział
- Podobno często się kłócą.- westchnęłam
- O to że zwiałaś?- zapytał z lekkim rozbawieniem
- Może. Jakby tego było mało, widziałam ojca z jakąś kobietą.- powiedziałam
Niall nic na to nie odpowiedział. W sumie, mi też odebrało mowę jak usłyszałam słowa tej kobiety.
Od tej pory jechaliśmy w ciszy. Jestem ciekawa, czy on na serio chce zostawić mamę i dziewczyny i wyjechać z tą rudą babką. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Nie chodzi tu o mnie, bo ja mam gdzieś czy będzie mieszkał w Irlandii czy gdzieś indziej. Liczą się moje siostry i mama, bo one będą cierpieć.
Nawet nie zauważyłam, że dojechaliśmy.
- Wreszcie jestem w domu!- krzyknęłam
Weszliśmy do domu.
- Jade! Gdzie byłaś?- zapytała mnie Haylee
- Spokojnie. Pojechałam na chwilę do rodziców i na cmentarz.- wyjaśniłam
- Na cmentarz?- Hay spojrzała na mnie dziwnie.
Westchnęłam. Usiadłyśmy z resztą dziewczyn w salonie. W sumie, mogłam im opowiedzieć historię Danny'ego. Teraz mnie to już tak nie boli, jak jeszcze rok temu. Pogodziłam się.
- Pojechałam na cmentarz, do mojego chłopaka.- zaczęłam- Daniel zmarł cztery lata temu na białaczkę.
Opowiedziałam im całą tą historię. Po moich policzkach popłynęło kilka nic nieznacznych łez. Widziałam po dziewczynach, że im przykro.
- Jesteś bardzo dzielna, Jade. Nie wiem co bym zrobiła na twoim miejscu.-  Haylee otarła łzy
- Szlag by cię trafił.- odezwała się Perrie
- Teraz już się z tym pogodziłam, chociaż miałam taki okres, że wolałam umrzeć i być z nim.
Powiedziałam im o tym co było dalej. Musiałam się wyzbyć tych złych wspomnień. O sytuacji z Jaydenem wie nie wiele osób. Tylko moja rodzina i  jego rodzina.
- Przykro mi bardzo.- Haylee Perrie i Danielle naraz mnie przytuliły
- Najlepszą rzeczą jest to, że teraz siedzi w więzieniu.- odpowiedziałam
Po tych wspominkach poszłam do siebie do pokoju wcześniej witając się z chłopakami, bo ja jak to ja. Zapominam o różnych rzeczach. Taka już moja natura. W każdym razie, jutro jest niedziela a ja mam zamiar się lenić. Muszę skorzystać z ostatnich chwil przed powrotem do szkoły. Nie poznałam jeszcze wszystkich nauczycieli, tylko wychowawczynię, która jest bardzo miła jak na mój gust.

Macie taki krótszy rozdział. Co wam się stało myszki, że już nie komentujecie? Ja bardzo smutam :(

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 8

Nigdy tak na prawdę nie lubiłam cmentarzy, jednak od pogrzebu Daniela chodziłam tam trochę częściej niż kiedyś. Kupiłam znicz przed wejściem. Szybko udało mi się znaleźć odpowiedni grób. Zapaliłam swój znicz i pozostałe, które wygasły. Usiadłam na ławce. Zastanawiałam się, co byłoby gdyby on żył. Pewnie nadal mieszkałabym w Irlandii. Prawdopodobnie nie poznałabym chłopaków. Jednak ktoś chciał, żeby tak było. Szkoda tylko, że nie zostały przewidziane te przykre rzeczy, które mnie spotkały. Najwidoczniej los tak zaplanował moje życie. Nauczyłam się, żeby nie żałować żadnej chwili życia, bo każda chwila cierpienia zostanie mi kiedyś odpłacona. Samotna łza spłynęła mi po policzku.
Postanowiłam, że wyjdę już z cmentarza. To miejsce przyprawia mnie o dreszcze.
Szłam ulicami miasta w stronę centrum. Minęłam moją  starą szkołę. Przypomniały mi się różne sytuacje związane z tym miejscem. Pierwsze wagary z kolegami, zawody w piłce nożnej i wiele innych.
Weszłam do parku. Zawsze przychodziłam tu z Danny'm. Spacerowaliśmy alejkami a czasami w lecie wrzucał mnie do fontanny.
Mam wiele wspomnień z Mullingar. Zarówno przyjemnych jak i nie.
W parku o tej porze było dość sporo ludzi. Minęłam kobietę spacerującą z psem, dwóch biegających mężczyzn. Na jednej z ławek siedziała dziewczyna z chłopakiem. Całowali się na co ja odwróciłam wzrok.
Szłam w kierunku mojej ulubionej ławki niedaleko jeziora. Chodziłam tam, żeby myśleć. Tym razem była zajęta.
- Jade! - powiedziała  dziewczyna, która siedziała na "mojej" ławce
Spojrzałam w jej stronę. To była moja dawna koleżanka Alice.
- Alice? Co ty tutaj robisz?- zapytałam zaskoczona
- Przyjechałam na wakacje. Byłam u ciebie, ale twoi rodzice powiedzieli, że wyjechałaś.- odpowiedziała
Alice wyjechała dwa lata temu do USA. Kiedyś była moją bliską koleżanką, ale musiała wyjechać ze względu na pracę swojego ojca. Kontaktowałyśmy się przez cały czas, ale nie wiedziałam, że przyjedzie.
- Eh. Opowiem ci wszystko.- powiedziałam
Spacerowałyśmy dalej po parku. Powiedziałam jej o wszystkim co się wydarzyło od naszej ostatniej rozmowy. Następnie udałyśmy się do Starbucks, na kawę.
Po drodze zauważyłam mojego ojca z jakąś kobietą.
- Alice, ja muszę już iść. Zdzwonimy się.- przytuliłam ją
Chciałam się dowiedzieć, kim jest tajemnicza towarzyszka mojego ojca. Weszli do eleganckiej restauracji w pobliżu. Weszłam za nimi i usiadłam tak, żeby ojciec mnie nie widział, ale żebym mogła podsłuchać ich rozmowę.
- Musisz im w końcu powiedzieć.- nalegała
Nie miałam zielonego pojęcia o co chodzi. O czym miał powiedzieć i komu.
- To nie jest takie łatwe, Brooke.- powiedział
- Właśnie jest. Wyjedziemy razem. Zapomną.- uśmiechnęła się
Ona jest jego kochanką? Nie sądziłam, że ojciec mógłby zdradzać mamę. Byłam zszokowana tym co usłyszałam. Dyskretnie wyszłam z restauracji. Spojrzałam na zegar. 14:30. Postanowiłam, ze wrócę już do domu rodziców. Nie powiem mamie, o tym co usłyszałam. Weszłam do domu. Mama siedziała w salonie i oglądała jakiś serial.
- Zaraz będę musiała wracać.- powiedziałam siadając obok niej na kanapie
- Wiem córeczko.- odgarnęła mi włosy za ucho
- Nie martw się. Będę was odwiedzać.- uśmiechnęłam się lekko
- Mam nadzieję.- zaśmiała się mama
Porozmawiałyśmy chwilę, dopóki nie wrócił tata. Wtedy postanowiłam, że pojadę wcześniej na lotnisko. Nie chciałam zawracać mamie głowy, więc wzięłam taksówkę. Szybko przeszłam odprawę i 16:50 siedziałam na pokładzie samolotu. Wysłałam jeszcze SMS'a do Nialla, że zaraz wylatuję.

Kolejny rozdział :) Jak się podoba nowy szablon? 
     

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 7

Po powrocie z imprezy zamknęłam się w swoim pokoju. Musiałam najpierw sama przetrawić to co się stało, zanim mogłabym z kimś o tym gadać. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam i rozczesałam włosy, przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku. Powoli to wszystko zaczęło do mnie docierać. Zakochałam się w nim, a on mnie pocałował. Wiedziałam, że będę musiała z nim o tym pogadać. Jest godzina 2:12 a ja dopiero zasypiam..
*
 Rano obudziło mnie wschodzące słońce. Próbowałam spać dalej, ale promienie słońca raziły mnie w oczy. Spojrzałam na ekran telefonu: 7:04. Nie mogłam spać dalej, więc poszłam się ogarnąć. Wyjęłam z szafy ubrania i poszłam do łazienki. Umyłam zęby, twarz. Włosy uczesałam i związałam w koka. Zrobiłam delikatny makijaż i przebrałam się. Zeszłam na dół, zrobić sobie coś do jedzenia. W kuchni siedział Louis i jadł śniadanie. Pomyślałam, że teraz jest idealna okazja. 
- Hej.- powiedziałam 
- Cześć.- odpowiedział po chwili 
Usiadłam obok niego.
- Możemy pogadać?- zapytałam 
- Okej, ale o czym chcesz gadać?- spojrzał na mnie 
- O wczoraj.- westchnęłam głośno 
Czuję, że to nie będzie łatwa rozmowa.
Louis spuścił wzrok a ja nie wiedziałam od czego dokładnie zacząć.
- Jade, ja..- zaczął 
- Pocałowałeś mnie.- powiedziałam 
- Byłem pijany.- próbował się tłumaczyć. 
- Nie pierdol, wypiłeś mniej ode mnie.- skrzyżowałam ręce na piersi 
Starał się znaleźć jakąś wymówkę, ale mu się to nie udało. 
Cały czas na niego patrzyłam.
- Dobra...Zakochałem się w tobie ok?- powiedział w końcu 
Zatkało mnie. Na prawdę mnie zatkało.  Nie wiedziałam co mu na to odpowiedzieć.
- Powiedz coś.- poprosił 
- Louis...no bo ja czuję do ciebie to samo.- odpowiedziałam 
W jego oczach dało się zauważyć iskierki radości.
- Na serio? - zapytał
Kiwnęłam głową lekko się uśmiechając.
- A co z Eleanor?- odpowiedziałam pytaniem
- Między nami od dawna się nie układa tak jak powinno.- powiedział
Niestety nie mogliśmy ciągnąć dalej naszej rozmowy, bo do kuchni weszła reszta bandy.
Musiałam pomyśleć, o tym co będę dzisiaj robić. Chciałabym pojechać do Daniela...
Poszłam na górę do swojego pokoju i zadzwoniłam do mamy.
- Cześć mamo.- powiedziałam niepewnie
- Jade! Jak dobrze, że dzwonisz. Martwiliśmy się.- usłyszałam głos matki
- Mam zamiar przyjechać do Danny'ego i pomyślałam, że wpadnę.
- Jasne. Mam nadzieję, że wrócisz niedługo do domu.
- Nie wrócę. Przyjadę tylko na jakiś czas.- odpowiedziałam
Rozłączyłam się. Wzięłam plecak i spakowałam kilka potrzebnych rzeczy. Nie zamierzam zostawać tam na dłużej niż jeden dzień. Zamówiłam bilet na najbliższy lot, który mam za  dwie godziny i na powrotny lot o 17:00. Zeszłam na dół.
- Gdzie się wybierasz?- zapytał mnie Niall
- Chcę pojechać na trochę do domu.- odpowiedziałam
- Podwieźć cię ?- zaproponował
- Na lotnisko.- powiedziałam
Niall musiał poinformować resztę, że wychodzi itd, a ja wyszłam z domu. Mimo tego, że jest wrzesień pogoda była ładna.
Po chwili, siedziałam już w samochodzie kuzyna. Jechaliśmy w całkowitej ciszy. Ja myślałam tylko o tym, żebym zdążyła na lot.
- Zadzwoń, jak będziesz chciała, żebym po ciebie przyjechał. I pozdrów rodziców i dziewczyny.- powiedział
- Dziękuję za podwózkę.- odparłam
Weszłam do środka i od razu ruszyłam na odprawę. Miałam tylko bagaż podręczny, czyli mój plecak. Usiadłam na miejscu przy oknie. Denerwowałam się trochę spotkaniem z rodzicami. Na pewno zadowoleni to oni nie byli moją decyzją.
Godzinny lot, i już jestem na miejscu. Z tego co wiem, miała po mnie przyjechać mama. Spojrzałam na zegar w telefonie. 11:06. Kilka minut później, znalazłam samochód matki.
- Szukałam cię.- rzuciłam wsiadając do samochodu
- Też się cieszę, że cię widzę.- powiedziała
- Przyjechałam tylko na dzisiaj. O 17:00 mam samolot do Londynu.- powiedziałam
Jechałyśmy do domu moich rodziców. Moje zdenerwowanie rosło z każdą minutą.
Nie wiedziałam, jak ojciec zareaguje na to, że ja już nie wrócę. Nie wiedziałam, co się działo w domu przez ostatnie  dwa tygodnie.
- Jesteśmy.- moja matka zatrzymała samochód pod domem
Przełknęłam głośno ślinę. Ruszyłam za mamą do domu.
- Wróciłam! - krzyknęła mama
- Mama!- usłyszałam Cassie
Najmłodsza była z rodzicielką strasznie związana. Nie potrafiłaby jej czegoś odmówić jak ja czy Lauren.
- Hej, Cass.- przywitałam się z siostrą, która natychmiast mnie przytuliła
- Dlaczego nas zostawiłaś?- zapytała
- Później ci powiem. Gdzie jest Lauren?- powiedziałam
- Tutaj jestem.- zza drzwi od salonu wyjrzała Lauren
Porozmawiałam chwilę z siostrami, zjadłam dość wczesny obiad. Moi rodzice zachowywali się dziwnie. Nie rozmawiali ze sobą i posyłali sobie wrogie spojrzenia. Zapytałam o to Lauren.
- Oni tak robią, odkąd się wyprowadziłaś. Kłócą się o byle rzeczy- odpowiedziała
Nie wiedziałam, że przeze mnie rodzice będą się kłócić.
Po krótkiej rozmowie z siostrą postanowiłam, że pojadę na cmentarz do Danny'ego.

Rozdział  spóźniony ale jest :). Mam dla was też spóźnione życzenia noworoczne. Wszystkiego najlepszego w 2015 :3