piątek, 6 marca 2015

Rozdział 29

Następnego dnia, jak zwykle musiałam wstać o 6:00. Umyłam twarz, zęby. Uczesałam włosy i związałam w koka. Założyłam mundurek i zrobiłam make-up. Na dole zastałam tylko Haylee
- Wszyscy jeszcze śpią?- zapytałam
- Taa. Jest zimno jak cholera, a musimy iść na piechotę.- odpowiedziała
I w tym momencie wpadł mi do głowy pewien szatański pomysł.
- Wcale nie...- uśmiechnęłam się złowieszczo
- Masz jakiś pomysł?- również się uśmiechnęła
Kiwnęłam głową na tak.  Wbiegłam po schodach na górę i do pokoju Louisa. Jak zwykle spał rozwalony na 3/4 łóżka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zgarnęłam z komody kluczyki od jego auta i zeszłam na dół.
Potrząsnęłam kluczykami przed oczami blondynki
- Jesteś niemożliwa.- zaśmiała się
- Ale chociaż nie zmarzniemy. Chodź.- pociągnęłam ją za rękę do drzwi.
Odpaliłam samochód i ruszyłyśmy. Pod szkołą byłyśmy dwie minuty później.
Zostawiłyśmy kurtki w szatni i poszłyśmy na fizykę. Dyrektor, zanim zaczął lekcję pogratulował nam wygranej w mistrzostwach. A potem zrobił nam kartkówkę. Co za.... podły osobnik!
Po lekcji poszłam do szafki po książki.
- Ej, Anderson.- usłyszałam głos Phoebe, ale nie zareagowałam
- Jade- powtórzyła
- Czego chcesz?- odwróciłam się w jej stronę
- Kim był ten chłopak, który przyjechał po ciebie wczoraj po zawodach ?- zapytała
- To był mój chłopak, Phoebe.- odpowiedziałam
- Chcesz powiedzieć, że chodzisz z Louisem Tomlinsonem z One Direction?- co to kurwa przesłuchanie...
- Zazdrosna jesteś?
- O ciebie? Nigdy! Po prostu uważam, że stać go na lepszą.
Normalnie zaraz jej przyjebię. Ona coraz bardziej działa mi na nerwy
Postanowiłam nie marnować na nią czasu i poszłam na lekcje. Większość lekcji wyglądała tak samo. Na wf'ie graliśmy w nożną. Mój ulubiony sport. W sumie, ja lubię każdy.
- Chodźmy do Starbucks.- powiedziałam do Haylee
- Nie chcę dzisiaj.- jęknęła
- Dobra, to wracaj do domu, a ja będę za 30 minut.- odpowiedziałam rzucając jej kluczyki do samochodu
Skierowałam swoje kroki w stronę centrum miasta. W CH zamówiłam średnią latte i wyszłam. Idąc, nie zwracałam większej uwagi na to gdzie idę. Myślałam o tym co mi powiedziała Phoebe. Nie przejmuję się tym.
Nagle, poczułam, że uderzyłam w kogoś. Zamknęłam oczy, ale po chwili je otworzyłam. Wysoki chłopak leżał podemną. Nic nie mówił, uśmiechał się, a ja skanowałam jego twarz. Po chwili otrząsnęłam się i wstałam.
- Przepraszam. Zagapiłam się.- powiedziałam zawstydzona
- Nie szkodzi. To moja wina. - odpowiedział
Spojrzałam na swoją koszulę. Była cała w kawie. Przeklęłam pod nosem
- Jestem Jade.- przedstawiłam się
- Jax.- znowu ten uśmiech...- Skoro już znam twoje imię, może odkupię ci kawę?
- Nie trzeba. Dzięki
- No dobrze. Do zobaczenia kiedyś tam.- pożegnał się
Ruszyłam do domu. Musiałam się szybko ulotnić, bo mogłoby dość do czegoś, czego żałowałabym całe swoje życie.
- Jestem.- powiesiłam kurtkę na wieszaku
- Wreszcie je...-Hay zaczęła, ale nie dokończyła bo wybuchła śmiechem
No tak... Paradowałam po całym mieście z brązową plamą na koszuli. Pewnie ludzie mieli ze mnie niezły ubaw
- Co ci się stało?- zapytała
- Nic. Wpadłam na jakiegoś gościa i rozlałam kawę.- odpowiedziałam
- Wy...- w salonie pojawił się Louis
- Co my?
- Zabrałyście mi kluczyki od samochodu.- powiedział
- Bo wam się nie chciało ruszyć dup i nas podwieźć, a było zimno. Nie martw się. Nic ci z nim nie zrobiłam.- uśmiechnęłam się słodko
- Dobra, wybaczam.- pocałował mnie w policzek


Podoba wam się? Nie dodałam rozdziału Unconditionally, ponieważ nie było ani jednego komentarza :) Jeżeli się pojawi to zacznę pisać :3  http://unconditionally-liampayneff.blogspot.com/


3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! A już myślałam że Louis je opieprzy za ten samochód, a jednak im wszystko wybaczyl :) Ta cała Phoebe pewnie jest zazdrosna i nie ma racji. Lou i Jade wspaniale do siebie pasują =D
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń