piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 25

Byłam przekonana, że Louis wjebie Nickowi, ale on zrobił coś przeciwnego. Pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z restauracji.  Ulżyło mi
- Jesteś zły?- zapytałam
- Nie jestem, ale nie podoba mi się, że ten koleś się do ciebie przystawia.- odpowiedział
- Między nami nigdy nic nie było, nie ma i nie będzie. Kocham tylko ciebie.- powiedziałam na co chłopak się uśmiechnął
Potem tylko złączył nasze usta w pocałunku. Nie obchodziło mnie, że ludzie się gapią.
- Wracamy do domu?
- Jasne
Powolnym krokiem kierowaliśmy się w stronę mojego rodzinnego domu. Była 13:20. Mama pewnie gotowała obiad. Zastanawiam się, co teraz z nią będzie. Nie jest przyzwyczajona do pracy. To ojciec utrzymywał dom. Mama nie pracuje od  dwóch lat.
- Jesteśmy!- krzyknęłam gdy weszliśmy do domu
Ja poszłam do kuchni, gdzie mama gotowała, a Louis poszedł pogadać z Lauren. Czy powinnam być zazdrosna o młodszą siostrę? Chyba nie.
Widzę, że dobrze się dogadują. Heh. Z tego co wiem, Cassie będzie dopiero dzisiaj wieczorem. Zdziwi się dziewczyna.
Pomogłam mamie z obiadem. Moja rodzicielka gotuje najlepiej na świecie. Uczyła się od babci i trochę od cioci. Teraz ja uczę się od niej, ale wiem, że mi to nie wychodzi. Ważne, że jeszcze nigdy nikogo nie otrułam.
Przygotowałam stół.
- Pysznie to wygląda, proszę pani.- powiedział Louis
- Smakuje równie dobrze.- mama się uśmiechnęła
Gdy wszystko było gotowe, zaczęliśmy jeść. Chyba wszystkim smakowało. Jestem szczęśliwa, że spędzam ten czas razem z najbliższymi. Po obiedzie, ja i Lauren miałyśmy posprzątać i pozmywać. Ech.
- Wyszłabym gdzieś dzisiaj wieczorem.- powiedziała Lauren wycierając talerz
- I pewnie, chcesz żebym poprosiła mamę.- zaśmiałam się
- W sumie, nawet moglibyście ze mną pójść.
- Czekaj. Chcesz, żebym z Louisem poszła z tobą na imprezę?- zapytałam zdziwiona
- Wtedy mama mnie puści. A wy chyba nie macie nic lepszego do roboty.- znam ten podejrzany uśmiech
- Jasne, w sumie czemu nie.- zgodziłam się
- Super. Zapytam mamy, a potem zadzwonię do koleżanek.- wytarła ostatni talerz i poszła
Impreza to nie jest taki zły pomysł. Rozerwiemy się trochę. Poszłam zapytać Louisa czy chce iść.
- Z miłą chęcią.- odpowiedział na moje pytanie
Spojrzałam na zegarek. 15:32. Znając mnie, będę się szykować conajmniej trzy godziny, więc lepiej zacząć. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic. Włosy rozczesałam, wysuszyłam. Podkręciłam końcówki lokówką. W szafie poszukałam jakiegoś odpowiedniego zestawu na wieczór. Zrobiłam makijaż. Tak jak sądziłam, gdy skończyłam dochodziła 19:00. Zajrzałam do pokoju Lauren, która też kończyła się szykować. Wyglądała wystrzałowo
- Idziemy?- zapytała
- Tak.- odpowiedziałam
No i wyszliśmy. Mama o dziwo nie robiła wyrzutów. To chyba dobrze.

Późno, ale jest :3 Wiem, że akcja idzie wolno, ale niedługo trochę przeskoczymy.


1 komentarz: