sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 26

Przeczytaj notkę pod rodziałem 

 Weszliśmy do klubu. Rozejrzałam się. Stoliki wypełnione alkoholem i Bóg wie czym jeszcze. Pary wymieniające się śliną i nie tylko... Nie wiem czy to był dobry pomysł, żeby iść z Lauren.
- Masz trzymać się blisko mnie, ok?- spojrzałam na nią
- Tak, mamo.- uśmiechnęła się
Poszliśmy usiąść przy jakimś stoliku. Po kilku minutach przyszedł ktoś, kto przyjął nasze zamówienia. Piwo razy dwa i sok pomarańczowy. Muszę pilnować siostry, żeby nie zrobiła czegoś, czego może żałować. W takim razie powinnam chyba zamówić, coś bezalkoholowego żeby być trzeźwą, prawda?
Lauren rozglądała się ciągle na wszystkie strony
- Kogo szukasz?- zapytałam
- Kolegi.- odpowiedziała
- Na prawdę?
- Tak, na prawdę.
Zaśmiałam się upijając łyk ze szklanki. Poszłabym potańczyć.
- Dobra Jade, daj dziewczynie trochę wolności i chodź na parkiet.- powiedział Louis
- Okej, okej. Tylko, żebym miała cię na oku.- zwróciłam się do Lauren
Siostra pokiwała głową, a ja z chłopakiem poszłam tańczyć. Mimo tego, byłam pewna, że gdzieś pójdzie.
- Nie jesteś zbyt nadopiekuńcza?- zapytał mnie
- Martwię się. Ona jest trochę mniej odpowiedzialna niż ja.- odpowiedziałam
- Na pewno wie co robi, więc się wyluzuj.
Tak też zrobiłam. Przestałam co chwila spoglądać w stronę Lauren i skupiłam się na nim.
Gdy zmęczyliśmy się ciągłym tańczeniem poszliśmy się napić. I tak przez większość imprezy.
Około 1:00, zauważyłam, że nie widziałam Lauren od kilku godzin. Byłam nieźle pijana. Oj, kacyk się szykuje. Z resztą nie tylko mi.
Postanowiłam, że zapytam najlepszej przyjaciółki mojej siostry Rose.
- Hej, Rose. Wiesz gdzie jest Lauren?- zapytałam
- O cześć. Poszła gdzieś z Maxem jakieś dwie godziny temu.- odpowiedziała
Cholera...
- A ten Max to jej chłopak?
- Tak, spotykają się jakieś dwa miesiące
Mam przejebane. Nie wiem gdzie jest Lauren.
Co mam robić? Wrócić do domu? W końcu może tam być. Zamówiłam taksówkę i poszłam zgarnąć Louisa
- Wychodzimy.- powiedziałam
- Coś się stało?- zapytał zdezorientowany
- Lauren nie ma i nie wiem gdzie jest.- odpowiedziałam
Wyszliśmy z klubu. Załadowaliśmy się do taksówki i pojechaliśmy do domu.
Na szczęście mama już spała. Przebraliśmy się i momentalnie zasnęliśmy.

*

Następnego dnia obudził mnie głośny hałas. Przez alkohol, który wypiłam był 10 razy głośniejszy. Zwlokłam się z łóżka, żeby zobaczyć co się dzieje. Zobaczyłam wracającą Lauren w wczorajszych ciuchach. Zamknęła się w swoim pokoju nie zwracając uwagi na nic. 
Bez zastanowienia poszłam sprawdzić, czy wszystko z nią okej. 
- Lauren?
- Daj mi spokój.- warknęła 
- Co się stało? Zniknęłaś z imprezy.- powiedziałam
- Nic się nie stało. Jestem zmęczona.- odparła 
- Widzę przecież.- usiadłam na jej łóżku 
- Dlaczego faceci to tacy egoiści?- jej oczy zaszły się łzami 
- Lauren... powiedz o co chodzi.- zaczynałam powoli rozumieć
- Moje koleżanki powiedziały ci z kim wyszłam?- otarła łzy 
Kiwnęłam głową.
- Poszłam do niego do domu.... Spaliśmy razem... A potem powiedział, że byłam naiwna i tak na prawdę mnie nie kochał.- powiedziała szlochając 
Przytuliłam ją. 
- Nie płacz. Będzie dobrze.- pocieszałam ją
- Idź sobie. Chcę zostać sama.
Wyszłam z jej pokoju. Wróciłam do siebie. Louis już nie spał
- Gdzie byłaś?- zapytał zaspanym głosem
- U Lauren. Złapała doła.- odpowiedziałam krótko 
Przebrałam się w coś wygodnego
- Jakieś plany na dziś?- chłopak również się przebrał 
- Umówiłam nas z Haylee i Niallem.- odpowiedziałam
Pomalowałam się lekko i zeszliśmy razem na śniadanie. Mama gdzieś wyszła. Zostawiła kartkę, że mamy kanapki w lodówce. 
Zjedliśmy je i wyszliśmy z domu. Lauren pewnie odsypia wczoraj, więc luz.
Spotkaliśmy Hay i Nialla w parku. Bardzo jesiennym parku. 
Przytuliłam blondynkę. 
- Jak tam rodzice?- zapytała 
- Spoko. Jest tylko mama. Ojciec się wyprowadził do nowej babki.- odpowiedziałam
Zaczęliśmy gadać o wszystkim co się u nas działo. U nich też było ciekawie. Spędziliśmy nasz ostatni dzień tutaj we czwórkę. Jutro rano mamy samolot powrotny do Londynu. Cieszę się, że wracam do domu.

 I jak podoba wam się? Niestety, teraz rozdziały będą rzadziej, gdyż mam szkołę i jest ciężko. Jestem w drugiej gimnazjum i uważam, ze jest gorzej niż rok temu. Jednak nie martwcie się. Nie zostawię was.
Mam dla was też niespodziankę. Nie wiem, czy wiecie, ale założyłam drugiego bloga, który będzie nam towarzyszył do końca pierwszej części tego ff. Dam wam link -> http://unconditionally-liampayneff.blogspot.com/
Zapraszam :3

piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 25

Byłam przekonana, że Louis wjebie Nickowi, ale on zrobił coś przeciwnego. Pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z restauracji.  Ulżyło mi
- Jesteś zły?- zapytałam
- Nie jestem, ale nie podoba mi się, że ten koleś się do ciebie przystawia.- odpowiedział
- Między nami nigdy nic nie było, nie ma i nie będzie. Kocham tylko ciebie.- powiedziałam na co chłopak się uśmiechnął
Potem tylko złączył nasze usta w pocałunku. Nie obchodziło mnie, że ludzie się gapią.
- Wracamy do domu?
- Jasne
Powolnym krokiem kierowaliśmy się w stronę mojego rodzinnego domu. Była 13:20. Mama pewnie gotowała obiad. Zastanawiam się, co teraz z nią będzie. Nie jest przyzwyczajona do pracy. To ojciec utrzymywał dom. Mama nie pracuje od  dwóch lat.
- Jesteśmy!- krzyknęłam gdy weszliśmy do domu
Ja poszłam do kuchni, gdzie mama gotowała, a Louis poszedł pogadać z Lauren. Czy powinnam być zazdrosna o młodszą siostrę? Chyba nie.
Widzę, że dobrze się dogadują. Heh. Z tego co wiem, Cassie będzie dopiero dzisiaj wieczorem. Zdziwi się dziewczyna.
Pomogłam mamie z obiadem. Moja rodzicielka gotuje najlepiej na świecie. Uczyła się od babci i trochę od cioci. Teraz ja uczę się od niej, ale wiem, że mi to nie wychodzi. Ważne, że jeszcze nigdy nikogo nie otrułam.
Przygotowałam stół.
- Pysznie to wygląda, proszę pani.- powiedział Louis
- Smakuje równie dobrze.- mama się uśmiechnęła
Gdy wszystko było gotowe, zaczęliśmy jeść. Chyba wszystkim smakowało. Jestem szczęśliwa, że spędzam ten czas razem z najbliższymi. Po obiedzie, ja i Lauren miałyśmy posprzątać i pozmywać. Ech.
- Wyszłabym gdzieś dzisiaj wieczorem.- powiedziała Lauren wycierając talerz
- I pewnie, chcesz żebym poprosiła mamę.- zaśmiałam się
- W sumie, nawet moglibyście ze mną pójść.
- Czekaj. Chcesz, żebym z Louisem poszła z tobą na imprezę?- zapytałam zdziwiona
- Wtedy mama mnie puści. A wy chyba nie macie nic lepszego do roboty.- znam ten podejrzany uśmiech
- Jasne, w sumie czemu nie.- zgodziłam się
- Super. Zapytam mamy, a potem zadzwonię do koleżanek.- wytarła ostatni talerz i poszła
Impreza to nie jest taki zły pomysł. Rozerwiemy się trochę. Poszłam zapytać Louisa czy chce iść.
- Z miłą chęcią.- odpowiedział na moje pytanie
Spojrzałam na zegarek. 15:32. Znając mnie, będę się szykować conajmniej trzy godziny, więc lepiej zacząć. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic. Włosy rozczesałam, wysuszyłam. Podkręciłam końcówki lokówką. W szafie poszukałam jakiegoś odpowiedniego zestawu na wieczór. Zrobiłam makijaż. Tak jak sądziłam, gdy skończyłam dochodziła 19:00. Zajrzałam do pokoju Lauren, która też kończyła się szykować. Wyglądała wystrzałowo
- Idziemy?- zapytała
- Tak.- odpowiedziałam
No i wyszliśmy. Mama o dziwo nie robiła wyrzutów. To chyba dobrze.

Późno, ale jest :3 Wiem, że akcja idzie wolno, ale niedługo trochę przeskoczymy.


poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 24



Osobiście nie jestem przyzwyczajona do spania do późna. Zawsze wstaję około ósmej rano. Dzisiaj, gdy wstałam i zobaczyłam która godzina lekko się zdziwiłam. 10:21.
Louis jeszcze słodko spał. Uśmiechnęłam się na jego widok. Nie chcąc go budzić, po cichu zabrałam z walizki ubrania i poszłam do łazienki.
Pomalowałam się i zeszłam na dół. Mama szykowała dla nas śniadanie.
- Cześć, córeczko.- powitała mnie z uśmiechem
- Hej mamo. Masz dobry humor.- powiedziałam
- Pogoda jest ładna. Z resztą, nie mogę marnować życia na zamartwianie się.
Usiadłam przy stole a po chwili przede mną stał talerz z moimi ulubionymi naleśnikami. Mama wie jak mnie uszczęśliwić z rana.
- Dzień dobry.- w kuchni pojawił się Louis
- Hej.- buziak w usta
 Chłopak usiadł obok mnie. Zauważyłam, że mama usunęła się z kuchni.
- Co dzisiaj robimy?- zapytał
- Mhm. Jest ładna pogoda, co raczej często się nie zdarza, więc uważam, że szkoda zmarnować taką okazję na siedzenie na dupie w domu. Czyli wybywamy na miasto.- odpowiedziałam
Zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy. Lubię jak świeci słońce i nie pada deszcz. Jest to idealna pogoda do spacerów, które wręcz ubóstwiam.
Chodziliśmy ulicami miasta rozmawiając i śmiejąc się z własnej głupoty. No głównie Louisa, ale to szczegół.
Po dwóch godzinach zrobiliśmy sobie przerwę na shake'a. Oczywiście znając moje szczęście, zauważyłam Nicka niedaleko. Modliłam się, by nie podszedł, bo inaczej może to się źle skończyć.
- Hej Jade.- zamknęłam oczy na chwilę
- Cześć Nick.- odpowiedziałam lekko zdenerwowana
- Co to za koleś?- zapytał Louis
Musiał zapytać.... po prostu musiał. Nie powiem prawdy, bo najprawdopodobniej mu wjebie. Cholera. Muszę jakoś z tego wybrnąć
- Stary kolega.- powiedziałam
- Jade...- zaczął
- Znamy się jeszcze z liceum.
Nick chciał żebym powiedziała prawdę, ale ja nie mogłam. Lou chyba nie był przekonany tą odpowiedzią.
Wkopałam się...
- Jade powiedz mu.- odezwał się Nick
Przeklęłam pod nosem
- Dobra. To z nim chce mnie wyswatać moja matka. Myślałam, że sobie wszystko wyjaśniliśmy i żadne z nas tego nie chce, ale on mi wyskoczył z tym, że się we mnie zakochał. Ja nic do niego nie czuję.- wyjaśniłam
No cóż.... Nick sam chciał żebym to powiedziała, i zobaczy co się stanie.


Za bardzo was rozpieszczam nie uważacie ? :3 Zamiast się uczyć z fizyki piszę rozdział XD Dlatego jest taka końcówka a nie inna :) Widzę, że wyświetlenia ładnie rosną. Z komentarzami trochę gorzej ale mam nadzieję, że się poprawicie prawda? Do następnego :*

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 23

*Miesiąc później* 
Jest piątek. Dzisiaj miałam ostatni dzień w szkole przed pierwszymi feriami. Lubię w tej szkole to, że mimo wakacji które trwają tylko miesiąc jest więcej wolnego. Dzisiaj wieczorem wylatuję z Louisem do Irlandii. Moja mama bardzo się upierała, żebym zabrała go ze sobą. Nie wiem o co jej może chodzić. Niall też zabiera Haylee ze sobą na jakiś czas do domu. Chłopaki mają wolne, więc w sumie czemu nie. 
Przebrałam się z mundurka w jakieś normalne ciuchy. Wyjęłam z szafy torbę i spakowałam do niej kilka ubrań. Planowo będziemy tam do poniedziałku, potem wracamy. Zobaczymy jak to będzie. 
Zostawiłam torbę na łóżku i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie obok Louisa 
- Denerwujesz się?- powiedziałam 
- Trochę...- odpowiedział 
- Nie masz czego. Moja mama nie jest taka straszna. Nie obchodzi mnie jej zdanie, na temat czy powinniśmy być razem czy nie. Będzie musiała się pogodzić z tym faktem i tyle.
- Dzięki, chyba...- przytulił mnie 
Musieliśmy się trochę pośpieszyć, bo o 17:20 mieliśmy samolot. Mimo, że mamy jeszcze dwie godziny to odprawa  i fanki... Trochę to potrwa. 
Boję się trochę. Na lotnisku na pewno będzie kilku paparazzich. Louis oficjalnie nie potwierdził plotek o naszym związku ani nic z tych rzeczy. No cóż, kiedyś będzie musiał ogłosić całemu światu, że jesteśmy parą. Wiem, że nie wszystkie fanki mnie polubią, ale wracając do rzeczywistości. 
Pożegnaliśmy się z resztą i ruszyliśmy w stronę lotniska. Lou cały czas mocno ściskał moją rękę. Trochę to dziwne. Prawdopodobnie wyczuł, że niedługo może mnie nie zobaczyć. Znając Lauren, będzie chciała mnie udusić. Jest ich fanką i z tego co wiem jego lubi najbardziej. Hah, co za ironia. Twój idol chodzi z twoją starszą siostrą. 
Na lotnisku był harmider. Mnóstwo krzyczących fanek.  Dziewczyny próbowały się dowiedzieć, gdzie się udajemy, ale lepiej żeby nie wiedziały. 
Chłopaki rozdali kilku dziewczynom autografy i zrobili kilka zdjęć. Na szczęście się nie spóźniliśmy. 
Usiedliśmy w fotelach. Cieszyłam się trochę, że zobaczę mamę. Dawno nie rozmawiałyśmy i nie wiem co się u nich dzieje. Za jakieś dwie godziny się dowiem 
*
Jedziemy taksówką do mojego domu. Louis znowu miażdży moją dłoń... Poza tym wszystko okej.
- Spokojnie.- powiedziałam do niego
Spojrzał tylko na mnie i wzmocnił uścisk na mojej dłoni. Ygh
Westchnęłam. Niall i Haylee pewnie już dawno są u niego.
Gdy dojechaliśmy zapłaciłam kierowcy. Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę domu w którym spędziłam całe swojej dzieciństwo.
Lekko zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyła mi mama.
- Jade! Tak bardzo się cieszę, że już jesteście.- przytuliła mnie
- Ja też się cieszę. Mamo, to jest Louis. Mój chłopak.- wskazałam na niego
- Och, bardzo mi miło.- powiedziała moja mama
- Mi również.- odezwał się Lou
Weszliśmy do środka. Poczułam jak luzuje się uścisk na mojej dłoni.
W salonie siedziała Lauren. Jak tylko nas zobaczyła jej oczy się rozszerzyły. Potem je zmrużyła
- Ty...-zaczęła
Zaczęłam się śmiać. Chłopak nie miał pojęcia o co chodzi.
- Moja siostra od zawsze była waszą fanką i odkąd pamiętam ty byłeś jej ulubionym.- wyjaśniłam
- Ou, to przykre.- zaśmiał się
Lauren prychnęła i poszła na górę. Wybuchnęliśmy śmiechem.
Skierowaliśmy się do kuchni, gdzie mama parzyła kawę. Atmosfera szybko się rozluźniła. Wydaje mi się, że mama skończyła z tymi pomysłami o wydaniu mnie za mąż za Nicka.
- Mamo, a tak właściwie to gdzie jest ojciec?- zapytałam
- Wyprowadził się.- odpowiedziała obojętnie
Nie zdziwiło mnie to. Rozmawialiśmy dość długo. Dopóki ok 22 nie stwierdziliśmy, że położymy się spać. Poszłam z Louisem do mojego pokoju. Wciąż wyglądał tak samo.
- Ładnie tu miałaś.- powiedział Lou
- Dzięki.- uśmiechnęłam się
Poszłam do łazienki się przebrać. Założyłam za dużą koszulę, którą kiedyś zabrałam  Louisowi. Heh, ciekawe czy zauważy. Położyłam się obok niego na łóżku.
- Skąd masz moją koszulkę?- zapytał
- Nie wiem. Znalazłam ją w mojej torbie.- odpowiedziałam
Zaśmiał się. Dobrze wiedział, że skłamałam. Przytulił mnie do siebie i tak zasnęliśmy.

Rozdział pisany z mojej dobrej woli i weny :3 Mam nadzieję, że wam się spodoba mimo, że trochę nudnawy
 

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 22

Czekanie na Haylee i Nialla było strasznie nudne. Ta masa żarcia i alkohol mnie kusiły. Boże, mówię jak jakaś alkoholiczka. Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam, że drzwi się otwierają.
- Co tu tak ciemno?- zapytał Niall
W tym momencie zapaliłam światła nadal się nie pokazując. Heh, chciałabym zobaczyć jego reakcję w tej chwili.
- Co to ma być?
No, mam nadzieję, że się podoba.Wypuściłam cicho powietrze ustami. Przedstawienie czas zacząć.
Razem z resztą naszej ekipy wstaliśmy krzycząc "Niespodzianka".
Miałam wielkiego banana na twarzy. W sumie nie tylko ja.
- Witam na najlepszej imprezie jaką widział Londyn.- powiedziałam głośno
Reakcja Nialla? Bezcenna. Był zaskoczony, ale i chyba szcześliwy.
- Nie wierzę.- powiedział
- No to uwierz.- podeszłam do niego i go przytuliłam - Wszystkiego najlepszego
- Myślałem, że zapomnieliście.
- Bo miałeś tak myśleć. Nie było by niespodzianki.- powiedziałam
- Ty o wszystkim wiedziałaś?- zapytał Hay
- Tak.- odpowiedziała prosto z mostu
- Wiesz co i mi nie powiedziałaś? Foch.- Blondynka tylko przewróciła oczami
Chłopaki składali Niallowi życzenia, a ja z Haylee poszłyśmy do stolika z jedzeniem.
Na torcie umieściłyśmy dwadzieścia świeczek.
- Co robiliście gdy my się męczyliśmy, żeby wszystko przygotować?- zapytałam Haylee
- Obeszliśmy chyba cały Londyn. Momentami prawie się wygadałam. Jednak udało mi się.- uśmiechnęła się
Goście zaczęli się schodzić. Nie zaprosiliśmy ich dużo. Tylko najbliżsi. Pojawił się nawet DJ, którego wynajęłyśmy.
- Ty jesteś Jade Anderson?- zapytał mnie wysoki mężczyzna o ciemniejszej karnacji
- Tak to ja. Pan to DJ Fly?- odpowiedziałam
- We własnej osobie. Rozkręcę tą imprezę.- podobał mi się ten gość
- Super. Chodź pan.- powiedziałam
Poszłam z DJ'em do Nialla. Ciekawe, czy ten facet jest taki dobry jak wszyscy mówią.
- Niall, to jest DJ Fly. Będzie nam zapodawał muzę.- powiedziałam
- Słyszałem o tobie.
Zostawiłam ich samych. Znalazłam Haylee i razem poszłyśmy zapalić świeczki.
Po tym jak nasz solenizant zdmuchnął świeczki, impreza rozkręciła się na dobre. Siedziałam z chłopakami przy stoliku. Rozmawialiśmy i popijaliśmy wódką, jak zwykle.
- Zatańczymy?- usłyszałam głos Louisa tuż przy moim uchu
Posłałam mu szeroki uśmiech i po chwili byliśmy na parkiecie. DJ Fly jest świetny. Podobno najlepszy w całym Londynie.
Spojrzałam na Louisa. Trochę ciężko mi uwierzyć, że jestem tu niecały miesiąc. Tyle się wydarzyło. W tak krótkim czasie. Nie sądziłam, że  tak szybko można się zakochać. On miał Eleanor, ale najwyraźniej nie kochał jej naprawdę. No cóż. Zobaczymy czy tym razem będzie inaczej.
Prawie cała impreza minęła tak samo. Taniec, picie i czasem jakaś mała przekąska. Obsługa lokalu to posprząta, więc nie musieliśmy się niczym martwić. Ten wieczór zaliczam do jak najbardziej udanych.

Przepraszam, że tyle czekaliście, ale zaczęłam szkolę.... Masakra normalnie xD Już mam dosyć a to dopiero początek. Wiem, że rozdział nudny jak flaki z olejem, ale następne mam nadzieję przypadną wam do gustu.
Komentujcie :) Do następnego :*

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 21

Jest środa rano. Dzisiaj z Hay nie idziemy do szkoły, bo mamy dużo do roboty przed wieczorną imprezą. Siedzę ubrana w kuchni i jem śniadanie. Plan jest taki, że Haylee zajmuje się Niallem a ja z resztą bandy przygotujemy wszystko na czas. Mam nadzieję, że jej się uda i cała impreza zostanie niespodzianką.
Musimy tylko zaczekać aż nasza ulubiona zakochana parka wyjdzie z domu.
Haylee właśnie zeszła na dół
- Tylko się nie wygadaj.- szepnęłam jej na ucho
- Spokojnie. Umiem trzymać buzię na kłódkę.- uspokoiła mnie
- O czym tak szepczecie?- Niall...
Spojrzałam na blondynkę.
- O niczym.- odpowiedziałam
No i wyszli. Nareszcie. Chłopaki siedzieli w salonie czekając na "rozkazy".
- Dobra, bando. Mamy wiele do zrobienia. Lokal, w którym będzie impreza załatwi nam tylko alkohol. O przekąski musimy zadbać sami. Ja upiekę jakieś ciasta, a potem wam pomogę z resztą.- powiedziałam
Znam przepisy na muffinki czekoladowe i tort kokosowy. Sprawdziłam czy mamy wszystkie składniki.
Musiałam pójść do sklepu, po niektóre produkty.
- Idę do sklepu, będę za piętnaście minut.
Udałam się do Tesco, po potrzebne składniki. Szybko udało mi się je znaleźć. Wróciłam i mogłam zacząć przygotowywać wszystko.
Widziałam kątem oka, że chłopaki też coś robią. Aż nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam im zdjęcie.
- Ej, szef kuchni nie lubi jak się mu robi zdjęcia.- oburzył się Harry
- Od kiedy jesteś szefem kuchni?- zrobiłam wielkie oczy
- Od zawsze.- odpowiedział
Nie chcąc dalej rozmawiać z " szefem kuchni" zajęłam się swoją robotą. Zaczęłam od muffinków. Gdy włożyłam je do piekarnika, zaczęłam tort kokosowy. Pamiętam, że ciocia Maura zrobiła taki kiedyś i wszystkim smakował. Jestem ciekawa, czy mój też zrobi taką furorę.
- Co tak pachnie?- zapytała Perrie, która właśnie weszła do domu
- Twój super narzeczony stoi przy grillu.- odpowiedziałam
- O boże...- zaczęła się śmiać
Ja również się uśmiechnęłam. Gdy wyjęłam wszystkie wypieki z piekarnika, poszłam zobaczyć co u chłopaków.
- I jak wam idzie?- zapytałam
- Dobrze. Mamy mini pizze, tacos i jeszcze kilka innych.- odpowiedział Harry
- Fajnie. Ja teraz idę z Pezz na zakupy. Muszę jakąś kieckę kupić.- powiedziałam
- Po co? Jak przyjdziesz w bieliźnie będzie zabawniej.- powiedział Louis
- A nie sądzisz, że jak nie będę miała na sobie nic, to faceci będą się na mnie gapić?- próbowałam zachować powagę
- Faktycznie..
Przewróciłam oczami i razem z Perrie wyszłyśmy do CH. Kupiłam sobie ciuchy na wieczór. Perrie także zasiliła swoją szafę nowymi rzeczami . Spojrzałam na zegarek. Jej już prawie 16:00. Tyle nam zeszło na przygotowaniach. W domu, przywitałam się z Dani.
- Przydałoby się jechać już na miejsce.- powiedziałam
Zapakowaliśmy nasze przekąski do samochodów. Impreza miała się odbyć w klubie Paradise.
Ostateczne przygotowania zajęły nam następne dwie godziny, plus dojazd, czyli trzy. W łazienkach przebrałyśmy się w  odpowiednie ciuchy i pomalowałyśmy. Dostałam SMS'a od Hay, że już jadą.
- Dobra ludzie. Napisała mi Haylee. Będą z Niallem za jakieś dwadzieścia minut.- zakomunikowałam
Zaczęłam lekko panikować. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Zgasiliśmy wszystkie światła i schowaliśmy się. Jak niespodzianka to niespodzianka.
 
Mam nadzieję, że wam się podoba :) Przy okazji dziękuję za 3k wyświetleń. Kocham was <3  

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 20

Szczerze nienawidzę poniedziałków. Mamy wtedy najcięższe lekcje. Fizyka, chemia, matematyka, geografia, angielski i dwa wf. No, trzy ostatnie są jeszcze okej. Mój budzik zadzwonił o 6:00. Szybko go wyłączyłam i niechętnie wstałam z łóżka. Wzięłam mój mundurek i poszłam z ciuchami do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam swoje ciało, wysuszyłam i rozczesałam włosy. Zrobiłam lekki make-up i ubrałam się.
Udałam się do kuchni, żeby zjeść śniadanie. Nikogo nie było, ale na stole w kuchni stał talerz z naleśnikami. Jej, ktoś o mnie myśli. Zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam jeść. Zastanawiałam się gdzie jest Haylee. Miałam nadzieję, że nie zrobi mi tego, co ja jej w piątek. Ech. 7:28, a jej nie ma. No cóż, pójdę sama.
Wzięłam z pokoju plecak i wyszłam w stronę szkoły. Wiał chłodny wiaterek.
Szłam powoli. Zastanawiałam się czy nauczyciel będzie pytał z fizyki. Nie jestem kujonką. Nie uczyłam się, ale dlatego, że ja dużo zapamiętuję z lekcji mam w miarę dobre stopnie.
Moje rozmyślenia przerwało mi  zderzenie... z kimś.
- Przepraszam cię bardzo.- spojrzałam na dziewczynę,  z którą się zderzyłam
Miałam sporą plamę z kawy na koszuli. Nie zmartwiło mnie to szczególnie.
- Nic nie szkodzi.- wstałam i pomogłam dziewczynie
- Jestem Mia.- uśmiechnęła się
- Jade. Miło mi cię poznać.
Mia wydaje się fajną dziewczyną. Nigdzie nie widziałam Tatiany. Pewnie jej też nie ma.
- Jesteś tu nowa?- zapytałam
- Tak. Moja mama tu uczy.- odpowiedziałam 
- A, ty jesteś córką pani Donovan?
Skojarzyłam ją, bo są dosyć podobne. Tylko pani Nina ma krótsze włosy.
Brunetka pokiwała twierdząco głową. Dowiedziałam się też, że jesteśmy w jednej klasie. To fajnie.
Razem poszłyśmy na fizykę, której uczy dyrektor.
Pierwsze cztery lekcje minęły dosyć nudno. Na przerwach rozmawiałam z Mią. Opowiedziałyśmy trochę o sobie. Polubiłam ją. Na angielskim, mieliśmy kartkówkę ze słówek. Czuję, że dostanę 5.
Ostatnie dwie lekcje to w-f. Na tych lekcjach najbardziej uaktywnia się wredota Phoebe i Chloe, bo przeważnie są w przeciwnej drużynie i starają się mi dopiec. Dzisiaj graliśmy w piłkę nożną. Och, nie mają szans. Jeżeli chodzi o nożną to jestem mistrzynią  Jak zwykle drużyny wybierałam ja i Phoebe. W naszej klasie jest dużo dziewczyn, które umieją dobrze kopać piłkę. Wybierałam tak, żeby moja drużyna była jak najlepsza. I wyszło. W mojej drużynie znalazły się wszystkie dziewczyny umiejące grać, a u brunetki umiały grać tylko 3 osoby.
Mogliśmy grać dwie lekcje, bez przerwy. Na innej sali, chłopaki męczyli siatkówkę.
Moja drużyna wygrała z Phoebe 5- 2.
Po dwóch godzinach byłam zmęczona i spocona. Przebrałam się z stroju sportowego w ubrania, które zabrałam z domu. Była to nasza ostatnia lekcja, więc nie widziałam sensu, żeby przebierać się w mundurek.
Wymieniłam się z Mią numerami telefonów i poszłam do domu.
Weszłam do domu. Już na ulicy było słychać jakieś hałasy.
- Słychać was na dworze.- powiedziałam
- Cśśś.- uciszyli mnie
Przewróciłam oczami i poszłam do kuchni, gdzie siedziała Hay.
- Nie ładnie to tak opuszczać szkołę.- szepnęłam jej na ucho
- Ty to niby lepsza jesteś?- odwróciła się w moją stronę
- No dobra.- zaśmiałyśmy się
Usiadłam obok blondynki na wysokim krześle. Opowiedziałam jej jak spotkałam Mię. Nie wydawało mi się, żeby Haylee mnie słuchała
- O czym tak myślisz?- zapytałam
- Pamiętasz, że  Niall ma w środę urodziny co nie?
- Oczywiście.- tak na prawdę to nie
- Jeszcze nie wiem co mu kupić.- odpowiedziała
Ja nawet się nie zastanawiałam, ale wiem co mogłybyśmy dla niego zrobić.

:) Jak myślicie jaki pomysł ma Jade? 

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 19

Wracałam do domu powolnym krokiem nadal rozmyślając o tym co się stało kilka godzin temu. Mimo, że jest początek września, wieczory robią się chłodne. Pod domem, zauważyłam, że Nick zbliża się w moją stronę. Jeszcze jego mi tu brakowało.
- Hej Jade, możemy pogadać?- zapytał
Tak bardzo chciałam odmówić.
- Niech ci będzie.- jęknęłam cicho
Wyszliśmy przed bramę.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś dała mi szansę.- powiedział
Muszę przyznać, lubiłam Nicka. Byliśmy przyjaciółmi, ale żadne z nas nie chciało niczego więcej mimo nacisków rodziców.
- Co proszę? Przecież zawsze byłeś przeciwny wiązaniu się ze mną, tak jak ja.- odparłam zaskoczona
- Wiem, ale od kiedy wyjechałaś...Uświadomiłem sobie, że tęsknię za tobą i, że czuję do ciebie coś więcej niż przyjaźń.- spojrzał mi w oczy
Moja mama byłaby zadowolona. Ech, szkoda mi go trochę. Będzie musiał się pogodzić z tym faktem, że nigdy nie będzie dla mnie nikim więcej niż tylko przyjacielem..
- Nick, nie licz na wiele. Mam chłopaka w Londynie.- powiedziałam
Widocznie posmutniał. Nic mu na to nie poradzę.
- Rozumiem. Nadal możemy się przyjaźnić?- lekko się uśmiechnął
- Jasne.- odwzajemniłam uśmiech
- A możesz mnie przytulić?- zapytał
Tak po przyjacielsku? Nie wiem, co dokładnie chce zrobić, ale to nie wróży nic dobrego.
Przytuliłam go.
- Muszę już iść.- powiedział po chwili
- Okej. To do zobaczenia
Pomachałam mu na pożegnanie i weszłam do domu. Mama robiła coś w kuchni. Jestem prawie pewna, że nas podglądała.
- Gdzie Lauren?- zapytałam
- W swoim pokoju. Zaraz będzie kolacja.- odpowiedziała
Poszłam do pokoju siostry. Siedziała przed biurkiem i coś rysowała.
- Co robisz?
- A nic.- odpowiedziała
Chciałam spędzić trochę czasu z nią i Cass, więc zaproponowałam, żebyśmy obejrzały razem jakiś film. Zawołałyśmy Cassie i usadowiłyśmy się przed telewizorem w salonie.
Kocham moje młodsze siostry, mimo że często mnie wkurzają. Zrozumiałam to dopiero, gdy przestałam z nimi mieszkać. Zjadłyśmy razem z mamą kolację, ale przeszkodził nam hałas dochodzący z przedpokoju. Domyślałam się, że wrócił ojciec. Mama sama powinna sobie z tym poradzić, więc ja z siostrami wróciłam do oglądania. Było słychać, że się kłócą. Rodzicielka powiedziała coś, że ma dosyć jego zachowania.
Nie miałam ochoty dłużej tego słuchać i udałam się do pokoju.


Siedziałam na parapecie mojego pokoju. Okno było otwarte na oścież. Paliłam już trzeciego papierosa tego dnia. Jutro jest poniedziałek, więc musiałam już wrócić do Londynu. Nie miałam zbytniej ochoty opowiadać wszystkim co się stało i dlaczego jestem taka przygnębiona. Każdą próbę dowiedzenia się co się dzieje, zbywałam słowami " Wszystko jest ok, nie martw się o mnie" . Jednak oni są zbyt głupi, żeby się na to nabrać. Niestety 
- Co tak siedzisz sama?- odwróciłam głowę w stronę z której dobiegał ten głos
Louis już wyczuł, że moje " Wszystko ok", jest nie do końca prawdziwe. 
- Myślę o tym co się stało w Mullingar.- odpowiedziałam
Chłopak usiadł po drugiej stronie. Na szczęście parapet w tym pokoju jest dosyć szeroki i długi. 
- A dokładniej?
Chyba pora już, żeby wyzbyć się tego co mnie trapi. 
- Małżeństwo moich rodziców się wali. Matka chce mnie wydać za mąż, żebym spłaciła jej dług. W dodatku, dowiedziałam się, że mężczyzna, który wychowywał mnie przez 18 lat nie jest moim biologicznym ojcem. Chłopak, za którego mam wyjść za mąż się we mnie zakochał.- powiedziałam 
- Pamiętaj, że nie jesteś sama.- usłyszałam tylko 
Uśmiechnęłam się tylko. Cieszę się, że go mam. 

Taki trochę nudnawy, ale następne będą ciekawsze :) Proszę, jeżeli to czytasz to skomentuj jak kolwiek, może być jedno słowo, jeden znak. 

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 18

- Czas byś poznała prawdę.- powiedziała moja mama
Ciekawe o co chodzi?
- Chodzi o to, że.... Robert nie jest twoim biologicznym ojcem.
Przez cały czas mnie okłamywali? Całe moje życie byłam w błędzie..
- Ale jak to?- zapytałam zdezorientowana
- Miałam 16 lat. Byłam młoda i głupia. Buntowałam się przeciwko całemu światu. Pewnego dnia poszłam na imprezę. Poznałam tam chłopaka. Piliśmy razem alkohol i to się stało. Zaszłam w ciążę. Nie miałam pieniędzy na wychowywanie dziecka. Pożyczyłam sporą sumę od bogatszej koleżanki, matki Daniela. Musiałam pójść do pracy, żeby zarobić na oddanie długu. Tam go poznałam. Pokochał cię jak własną córkę. Obiecał, że nam pomoże wyjść z długu. Jednak dwa lata po tobie pojawiła się Lauren. On miał dobrą pracę, był bogaty. Mimo tego, nadal byłam zadłużona. Ty jesteś jedyną nadzieją, skarbie. Twój ślub może pomóc całej naszej rodzinie.- mama opowiedziała mi całą tą historię
Musiałam to chwilę przemyśleć. Mama chce mnie wykorzystać, to zapłaty swojego długu, który zaciągnęła, żebym miała co jeść. Nie wiem co o tym myśleć. Nie zmusi mnie do ślubu z kimś kogo nie kocham.
- Mamo. Nie chcę ślubu z Nickiem.- powiedziałam
- Kochanie, musisz dla własnego dobra.- objęła mnie
- Kocham kogoś innego ok?- wstałam z kanapy
Chodziłam po pokoju w tą i z powrotem. Mama i Lauren siedziały cicho śledząc mnie wzrokiem.
- Kogo?- zapytała mama po chwili
Martwiła się o mnie. Obie dobrze pamiętałyśmy co było cztery lata temu z Jaydenem.
- To przyjaciel Nialla z zespołu. Spokojnie.- odpowiedziałam
Przystanęłam przy oknie wpatrując się w nie. Mama podeszła do mnie
- Jesteś z nim szczęśliwa?- zapytała cicho
Pokiwałam głową. Byłam cholernie szczęśliwa będąc z Lou.
- I tak uważam, że Nick byłby dla ciebie lepszą partią.- mama ciągle swoje...
- Czyli to, że nie byłabym z nim szczęśliwa ci wisi?- spojrzałam na nią
- Przekonałabyś się. To dobry chłopak.- powiedziała
- Ech. Skończmy już.- westchnęłam
Wyjęłam z plecaka telefon i portfel. Chciałam się przejść i ogarnąć to myślami, bo albo mi to wszystko jedno, albo jeszcze to do mnie nie dotarło.
Zostanę w domu na noc. Mama pewnie będzie mnie potrzebować.
Spacerowałam uliczkami rodzinnego miasta. Przechodząc obok liceum, do którego chodziłam zauważyłam starych przyjaciół.
- Jade!- znajomy głos..
- Amber!
Rudowłosa dziewczyna opierała się o mur przed szkołą.
- Dawno się nie widziałyśmy. Gdzie zniknęłaś?- przytuliła mnie gdy podeszłam bliżej
- Musiałam zwiewać, bo matka chce, żebym wyszła za jakiegoś bogatego chłopaka.- odpowiedziałam
- Zawsze byłaś posłuszna rodzicom.- powiedział Mark
Tak, to ja byłam tą odpowiedzialną w tym towarzystwie. Jednak potrafiłam się postawić, gdy trzeba.
Rozmawiałam z nimi chwilę. Amber poczęstowała mnie papierosem. Dawno tego nie robiłam. Ech, dobrze było ich spotkać. Do mamy wróciłam dosyć późno. Tym razem, chciałam spędzić czas z siostrami.


No i wszystko jasne :) Komentujcie, proszę  

czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 17

Zapukałam do drzwi. Po chwili, ujrzałam w nich moją siostrę.
- Wchodź.- powiedziała
Niepewnie poszłam za nią. Nadal nie wiem, dlaczego miałam tu przyjechać.
Skierowałyśmy się do salonu, gdzie siedziała mama. Była widocznie czymś zmartwiona, albo smutna.
- Mamo? Gdzie jest tata?- zapytałam
Ona tylko pokiwała głową i schowała twarz w dłoniach.
Chyba już wiem.  Jest z tą dziwką.
- Gdzie są kluczyki do samochodu?
- Na blacie w kuchni.
- Jade ! Co chcesz zrobić?- zapytała Lauren
- Dam nauczkę  naszemu tatusiowi.- odpowiedziałam
Zgarnęłam z kuchni kluczyki do auta mamy. Mimo, że miałam prawo jazdy nie miałam samochodu.
Dobrze pamiętałam, gdzie mieszka kochanka ojca. Jednak, jeżeli go tam nie będzie to nie wiem. Tak czy siak sobie porozmawiam z tą blond suką.
Byłam zdenerwowana. Ojciec musiał się przyznać, że ma kochankę, albo mama dowiedziała się w inny sposób. Podjeżdżając pod jej willę zauważyłam znajomy samochód. Czyli jest tutaj...
Wysiadłam z pojazdu trzaskając drzwiami. Nie zbyt wiedziałam, co im powiedzieć.
Dosłownie walnęłam w drzwi. Wdech i wydech. Uspokoiłam się odrobinę. W tej chwili potrzebuję myśleć racjonalnie, żeby nie zrobić nic głupiego.
Otworzyła mi wysoka blondynka. Ubrana była dość skąpo. Widać przerwałam im w czymś
- Kim pani jest?- zlustrowała mnie wzrokiem
- Nie musisz wiedzieć. Jest tu mój ojciec. Chciałabym z nim pogadać.- odpowiedziałam w miarę spokojnie
- Dobrze... Skarbie, ktoś do ciebie!- krzyknęła
Ja ją chyba zaraz zajebię. Ona mówi do MOJEGO ojca "skarbie"?! Przecież ona równie dobrze mogłaby być moją siostrą.
- Kto chce...Jade? Co ty tu robisz?- zdziwił się na mój widok
- Wszystko już wiem ! Jak możesz zdradzać mamę?!- krzyknęłam
- Córeczko..- zaczął
- Nie córeczkuj mi tu. Widziałam  ciebie i tą lafiryndę tydzień temu. Ona może być twoją córką!- przerwałam mi
- Jade, to nie tak...- nadal próbował się tłumaczyć
- A jak? Mama płacze w domu, a ty zabawiasz się z tą dziwką? Brzydzę się takimi. A ta twoja lalunia pewnie nawet nie wie, że pieprzy żonatego faceta z trójką dzieci!- wciąż krzyczałam
- Robert, ale jak to? Ty masz żonę i dzieci?!- tym razem to ta kobieta się odezwała
- Idź do salonu, zaraz wrócę.- powiedział do niej
- Jasne. Miej w dupie rodzinę.- prychnęłam
Nie miałam ochoty słuchać tandetnych tłumaczeń ojca. Mama, Lauren i Cassie przez niego cierpią. Jak dla mnie to może się pieprzyć z każdą napotkaną na ulicy, ale nie jestem tylko ja.
Wróciłam. Nie wiem czy mówić mamie o tym wszystkim. Może się wściec, że nie powiedziałam jej tego od razu.
- Jade, gdzie byłaś?- zapytała Lauren
- Chodź.- pociągnęłam ją w stronę salonu gdzie siedziała mama
Im mogę to powiedzieć. Cassie jest jeszcze trochę za młoda no i podobna do mnie, a ja z trudem powstrzymywałam emocje. Ktoś lub coś może ucierpieć.
- Wiesz mamo gdzie jest teraz tata?- zapytałam
- Nie. Jade ty coś wiesz. Mów.- odpowiedziała
- Byłam u jego kochanki i pokłóciłam się z nim trochę.
- Po co tam pojechałaś?
- Pogadać sobie z nim. Okazało się, że przerwałam im w bardzo "ważnym" momencie. Mamo, wiedziałam o tym już od tygodnia.- powiedziałam
I to był błąd. Widziałam, że mamie było ciężko tego słuchać. Jednak lepiej, żeby wiedziała.
- Wystarczy. Dziewczynki, jesteście już na tyle dorosłe, żeby to zrozumieć. Naszego małżeństwa nie da się już uratować.- mama z łamiącym się głosem wypowiedziała te słowa
Lauren była w szoku. Z resztą ja też. Bolało mnie to trochę. Nie sądziłam, że moi rodzice się rozwiodą, ale na to wychodzi.
- Jade, to jest także odpowiedni moment, żeby ci o czymś powiedzieć.-
Co? Jest jakaś tajemnica z mojego życia o której nie wiem? 

Ta dam ! Wiem, znowu kończę w nieodpowiednim momencie, ale już jutro dowiecie się o co chodzi :3 Tylko proszę nie bijcie :) 

wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 16

Piątek... Mój ulubiony dzień tygodnia. Jest to ostatni dzień szkoły, przed weekendem. W piątki mamy luźne lekcje. Jednak i tak muszę rano wstać. Ygh
Teraz jeszcze śpię wtulona w Louisa. Heh, mam nadzieję, że nie wyląduję na podłodze jak ostatnim razem...
Nagle, usłyszałam dźwięk budzika. No i koniec. Muszę wstać i wyjść do szkoły. Jednak ktoś uniemożlwia mi wstanie. Może to jest dobra wymówka, żeby zostać w domu?  Prawdopodobnie nie.
- Lou, muszę wstawać.- powiedziałam wyraźnie niezadowolona
- Niee, zostajesz.- przyciągnął mnie bliżej siebie
No i co miałam zrobić? Nie pozostało mi nic innego, jak zostać dzisiaj w domu. Skoro wszyscy tego pragną.


Zbudziłam się jakiś czas później. Louisa nie było obok. Spojrzałam na zegarek. 10:20. Wyjęłam z szafy jakieś  ciuchy. Zrobiłam makijaż i odwaliłam całą poranną toaletkę.
Związałam włosy w  kucyka i zeszłam na dół.
Haylee siedziała w mundurku i jadła śniadanie. Spojrzała na mnie.
- A ty dlaczego nie w mundurku?- zapytała
Dzisiaj miałyśmy na późniejszą godzinę.
- Nie idę dzisiaj do szkoły.- odpowiedziałam
- Ty niedobra.- powiedział Harry
Podeszłam do lodówki. Mhmm, nic konkretnego w niej nie znalazłam. Postanowiłam poczęstować się jedną marchewką z zapasów Lou.
- Nie ładnie tak zabierać Louisowi jego marchewki
- Ja tam mogę.- powiedziałam
- Louis !- krzyknął Harry
- Co?-chłopak niespodziewanie pojawił się obok niego
- Jade zjada twoje marchewki.- pokazał na mnie palcem
- No i co z tego?- podszedł do mnie i pocałował mój policzek
Wytknęłam Harry'emu język. Zjadłam połowę marchewki, a drugą oddałam Lou.
Och tak, jestem bardzo łaskawa.
Pół godziny później zostałam w domu sama z Harry'm. Chłopaki pojechali na zakupy, Haylee poszła do szkoły a dziewczyny do pracy.
- No i zostaliśmy sami.- Harry i ten jego podejrzany uśmiech...
- Nie patrz się tak na mnie.- powiedziałam i po chwili wybuchłam śmiechem
Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać filmy, chociaż nie do końca. W połowie, nasz seans filmowy zmienił się w bitwę na popcorn. Dziesięć minut później miałam wszędzie pełno popcornu. We włosach, w staniku...
- Głupku, przez ciebie jestem cała w popcornie.- krzyknęłam śmiejąc się
- To ty zaczęłaś, wiedźmo.- odpowiedział po chwili
- Co tu się stało?- zapytała Haylee
Nawet nie zauważyliśmy, że ktoś przyszedł.'
- Ten debil rzucał we mnie popcornem.- wskazałam na Harry'ego
- Nie słuchaj jej Hay, to ona zaczęła.- bronił się Harry
- Zamknijcie się obydwoje. Macie to posprzątać i to zaraz.- pogroziła nam palcem
Po serii jęków, zabraliśmy się za sprzątanie bałaganu. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon.
Spojrzałam na  wyświetlacz : Lauren
Odebrałam.
- Cześć siostro.- powiedziałam
- Hej, mogłabyś przyjechać do nas.- poprosiła
- Jasne, a coś się stało?
- Tak jakby. Opowiem ci jak dotrzesz
- Dobrze, będę jak najszybciej
Rozłączyłam się. Nie wiem, o co chodzi ale brzmiało to poważnie.
- Co jest?- zapytał Harry
- Siostra dzwoniła. Chce żebym pojechała do nich.- wyjaśniłam
Poszłam na górę do pokoju. Wyjęłam mój ulubiony plecak i spakowałam do niego kilka rzeczy. Przebrałam się. Nie miałam pojęcia o co chodziło Lauren, ale brzmiało to poważnie. Zabukowałam sobie bilet na następny lot do Dublina. Mam jeszcze 2 godziny. Ubrana zeszłam na dół.
- Jade? Wychodzisz gdzieś?- zapytał mnie Louis
- Muszę polecieć do domu, siostra dzwoniła. Była lekko roztrzęsiona. Podwieziesz mnie na lotnisko?
- Okej.- powiedział po czym mnie pocałował
Chwilę potem, jechaliśmy na lotnisko. Nie wiem, dlaczego Lauren mnie prosiła, żebym poleciała do nich. Nie wiem też ile tam zostanę.
Zatrzymaliśmy się pod lotniskiem
- Dzięki. Jakby co dam znać.- uśmiechnęłam się lekko
Szybko ruszyłam na odprawę. Jak zwykle, miałam tylko bagaż podręczny bo nie wybierałam się gdzieś daleko ani na długo.
Wylądowałam na lotnisku w Dublinie około 15:07. Podjechałam pociągiem do Mullingar, a potem taksówką pod dom.

 Wow, to już 16 rozdział :) Lecę jak burza. Komentujcie, pyśki :3 

niedziela, 1 lutego 2015

Niespodzianka ! + Happy B-Day Harry

Nadszedł ten dzień... Jest pierwszy luty co oznacza, że Harry ma urodziny. OMG już 21 lat mu stuka ;-; A  wszyscy pamiętamy go jako 16 latka z XF.
Hazz,kochanie ty moje, wszystkiego najlepszego. Żebyś znalazł w końcu tą jedyną, koncertowania do końca życia i czego tam chcesz :*
Jednak, jest jeszcze jeden powód. Tą niespodzianką, o której pisałam wczoraj pod rozdziałem jest fakt, że założyłam nowego bloga!
Yay kto się cieszy? Zaczęły mi się ferie, które spędzę samotnie bo wszystkie moje koleżanki gdzieś wyjeżdżają, więc zapewniłam sobie i wam rozrywkę. Kiedyś pomyślałam sobie, że napiszę ff o każdym członku 1D. To opowiadanie jest o Lou, a następne będzie o Niallu. Podwójny zaciesz :3
Dzisiaj dodałam bohaterów, a prolog pojawi się jutro.
Łapajcie linka skarby - http://rol-niallhoranff.blogspot.com/